To wyrażenie, które powinien poznać każdy kociarz planujący mieć w domu więcej niż jedno zwierzę. I najlepiej, aby poznał je ZANIM w domu zagości drugi, trzeci czy kolejny zwierzak. Bowiem socjalizacja z izolacją to pewien konkretny, ściśle określony proces podzielony na następujące po sobie etapy, które pomagają w dobrym i możliwie bezstresowym zapoznaniu ze sobą obcych zwierząt. Bez tego Opiekun ryzykuje poważnymi problemami. Wyposażcie się w prowiant i herbatę bo będzie długo….
O co w tym chodzi?
Skąd w ogóle potrzeba zapoznawania ze sobą kotów? Wynika ona z gatunkowych uwarunkowań, jakimi koty są objęte. Przede wszystkim z tego, że w obrębie jednej grupy koty rozpoznają się w pierwszej kolejności po zapachu. Jest to mieszanina osobniczych identyfikatorów (m.in. feromonowych) poszczególnych zwierząt (oraz ludzi w przypadku grupy rodzinnej), która tworzy tzw. zapach grupy. Zasada jest prosta – jeśli nie pachniesz tak jak my, to znaczy że jesteś obcy i trzeba cię przegonić. Stąd socjalizacja z izolacją służy w pierwszej kolejności zbudowaniu właśnie takiego wspólnego zapachu grupy, by dzięki niemu nowy kot przestać być „obcy” a stał się „swój”.
Druga kwestia to stopniowe przyzwyczajanie kotów do wzajemnej obecności w taki sposób, by zwierzę rezydenckie łatwiej pogodziło się z nowym, często niechcianym towarzystwem. Trzeba sobie bowiem uświadomić, że w naturalnych warunkach koty strzegą swoich terytoriów i niechętnie wpuszczają na nie intruza. Oczywiście w warunkach domowych, wśród kotów kastrowanych to poczucie terytorialnej własności ulega pewnemu osłabieniu, nie oznacza to jednak, że kot ucieszy się z każdego towarzystwa. Koty są bowiem zwierzętami selektywnymi społecznie, które nie z każdym będą chciały nawiązać przyjaźń, a do tego gatunkowo są nie ufne – nigdy przecież nie wiadomo czy nowy przybysz nie jest zagrożeniem i nie spróbuje przejąć dla siebie kociego miejsca bytowania, wraz z wszystkimi zasobami.
Jak zatem wygląda przyniesienie do domu nowego kociego mieszkańca w oczach tamtejszego rezydenta? W pierwszym momencie zazwyczaj jak kataklizm. Nic nie staje się lepsze, za to wszystko staje się gorsze:
- kot traci część terytorium i zasobów,
- ukochany Opiekun ma dla niego mniej czasu i uwagi,
- pewnymi elementami świata trzeba zacząć się dzielić,
- pojawia się konkurencja będąca potencjalnym zagrożeniem,
- jeśli przybysz trafia do grupy kotów, a nie do pojedynczego osobnika, relacje w tej grupie zazwyczaj ulegają przetasowaniu i część z nich trzeba budować w nowym układzie.
Czy nowy przybysz czuje się lepiej? Wcale nie:
- jest w obcym sobie środowisku, którego rozkładu nie zna,
- nie wie gdzie są kryjówki, zasoby i czy korzystanie z nich jest bezpieczne,
- teren, na który trafia, jest już „czyjś” i przenikają go cudze zapachy, nowy kot więc wie, że przyjdzie mu się skonfrontować z „właścicielem”,
- nie ma zaufania do ludzkiego Opiekuna (lub dopiero zaczyna je budować), co też nie pomaga w aklimatyzacji.
Oczywiście są koty, które z sercem na dłoni podchodzą do każdego nowo napotkanego osobnika, jak i takie, które w nowym miejscu od razu czują się jak w domu. Jednak patrząc realnie na statystyki jest to rzadkość. Większość kotów BĘDZIE PRZERAŻONA. Trzeba więc im pomóc, zamiast potęgować ich stres.
Etapy pracy socjalizacyjnej
Jak już wspomniałam proces socjalizacji z izolacją jest podzielony na etapy. Długość trwania poszczególnych elementów jest bardzo różna i zależy od indywidualnych postępów, dokonywanych przez konkretne zwierzęta. Zdarza się, że koty się ze sobą „dogadają” po 2 tygodniach, a bywa też tak, że proces jest rozciągnięty na wiele miesięcy, by na końcu dać raptem względną wzajemną tolerancję. Statystycznie przyjmuje się jednak, że czas aklimatyzacji kota w nowym miejscu i grupie to 4-8 tygodni i zwykle na tyle ustala się czas działania. Wiadomo też, że system pracy często musi być indywidualnie dopasowywany do kocich charakterów i temperamentów, warunków lokalowych, a także do bagażu doświadczeń poszczególnych zwierząt. Stąd poniższe punkty mają jedynie charakter ogólnych zaleceń i nie mogę ręczyć, że sprawdzą się idealnie w każdej sytuacji. Jednak ich przestrzeganie powinno pomóc w zapoznawaniu ze sobą obcych zwierząt.
- Całkowita izolacja kotów – od tego zawsze warto zacząć pracę. Nowy kot powinien dostać do dyspozycji osobne pomieszczenie z zebranymi wszystkim zasobami podstawowymi do własnej dyspozycji (kuweta, drapak, miski z jedzeniem i wodą, kilka zabawek, własny kocyk a najlepiej dwa różne, karton jako forma kryjówki). W ciągu kilku pierwszych dni absolutnie nie należy nowego kota do niczego zmuszać – nie wyciągać na siłę z bezpiecznego kąta, nie brać na ręce czy kolana, nie prowokować do aktywności jeśli sam nie ma na to ochoty. Warto natomiast spokojnie spędzać z nim czas (np. czytając książkę w fotelu), pozwalając zwierzęciu na oswajanie się z nowym człowiekiem we własnym tempie. Rolą Opiekuna jest przede wszystkim monitorowanie kociej kuwety oraz tego czy kot je i pije. Natomiast wszelkie pieszczoty czy zabawy powinny następować na wyraźne życzenie kota. Ważne by w tym czasie nie odcinać od siebie rezydenta, który też potrzebuje naszej uwagi (chyba, że się obrazi – wówczas również trzeba dać mu czas na oswojenie się z sytuacją). Dlatego w tych pierwszych dniach trzeba bardzo uważnie dzielić czas między zwierzęta. Ten etap zwykle trwa od kilku do kilkunastu dni, zależnie od śmiałości nowego kota.
- Początki wymiany zapachowej – gdy nowy kot poczuje się pewnie w swoim pokoju, można zacząć delikatne mieszanie kocich zapachów. Najlepiej wykorzystać do tego kocyki, zabawki lub szczotkę. Można więc delikatnie przeczesać jednego kota (o ile nie jest to zabieg stresujący), a następnie przynieść szczotkę do powąchania drugiemu. Jeśli kot prychnie – będzie to znak, że nie jest jeszcze gotów na dalsze kroki. Jeśli będzie wąchał z zainteresowaniem to dobry sygnał. Podobnie można wykorzystać wędkę, którą pobawimy się z jednym kotem, by następie zanieść ją drugiemu. Dobrze sprawdza się też wymiana polarowych kocyków, na których śpią koty. Dzięki temu mogą kłaść się wzajemnie na pachnącym materiale i mieszać powoli zapachy tworząc właśnie „zapach grupy”. Ten etap nie powinie trwać krócej niż 3 dni i warto w jego trakcie wielokrotnie przenosić zapachy pomiędzy kocimi strefami na różnych nośnikach.
- Wymiana pomieszczeń bez spotykania się – ten etap można rozpocząć gdy koty nie reagują już na swój zapach. Potrzeba jednak do tego minimum 3 pomieszczeń: pokoju nowego kota, pomieszczenia, w którym można bezpiecznie odizolować rezydenta (np. sypialnia lub łazienka) oraz części wspólnej (salon, kuchnia, przedpokój). Należy zamknąć rezydenta w osobnym pomieszczeniu z najważniejszymi zasobami (kluczowa jest kuweta dostęp do wody) po czym wypuścić nowego kota do wspólnej przestrzeni tak, by mógł ją spokojnie obejść i obwąchać. Drzwi do pokoju nowego kota cały czas powinny pozostawać otwarte tak, aby nowy lokator w każdej chwili mógł się wycofać do swojej własnej, bezpiecznej przestrzeni. Początkowo nowy kot może wcale nie chcieć opuszczać swojego terenu – może więc tylko siadać w progu i obserwować nowy kawałek przestrzeni. Nie należy go wówczas zachęcać do wychodzenia dalej ani na siłę wynosić – trzeba dać mu czas by sam podjął tę decyzję. Początkowo sesje wychodzenia mogą być bardzo krótkie – zaledwie po kilku minutach kot może wrócić „do siebie”. Jest to sygnał dla opiekuna, że należy zakończyć pracę. Zamykamy wówczas pokój z naszym nowym kotem, a z izolacji wypuszczamy kota rezydenckiego tak, by teraz on zbadał i obwąchał wspólną przestrzeń. Takich sesji warto wykonywać jak najwięcej i nie muszą one wcale być długie. Ich czas trwania należy zawsze dostosowywać do komfortu osobniczego wszystkich zwierząt. Z czasem można też umieszczać kota rezydenckiego w pokoju nowego domownika, jeśli ten poczuje się już swobodnie na wspólnym terenie i oddali w inną część domu. Zawsze jednak należy pilnować, aby nie doszło do niekontrolowanego spotkania się kotów, czy nawet zobaczenia się. Na tym etapie może to być bardzo niewskazane.
- Zabawa po dwóch stronach drzwi – kiedy koty chodzą już swobodnie na przemian po wspólnym terytorium warto zaangażować w proces socjalizacji drugą osobę i z jej pomocą przeprowadzić zabawę z kotami po dwóch stronach zamkniętych drzwi (powinny to być drzwi do pokoju nowego kota tak, aby on był u siebie, a kot rezydencki w części wspólnej). Ważne by forma zabawy odpowiadała upodobaniom poszczególnych kotów (jeden może np. woleć pogoń za wędką, a drugi aportowanie piłeczki), a jej czas nie był przesadnie długi (wystarczy 5-10 minut). Ważne jest też, aby po zakończonej zabawie oba koty dostały przysmak (np. kawałek suszonego mięsa). Jeśli podczas sesji któryś z kotów przestanie się interesować zabawką i zacznie np. syczeć na drugiego kota, wówczas należy przerwać sesję i na kilka dni wrócić do poprzedniego kroku w pracy socjalizacyjnej.
- Uchylanie drzwi pod ścisłą kontrolą – gdy przebrniemy przez krok 4 i koty będą już solidnie wymęczone zabawą można na koniec uchylić drzwi tworząc w nich bardzo małą szczelinę (taką, aby zmieściła się kocia łapka, ale nie cały zwierzak). Przydatne mogą być do tego blokady przeciw małym dzieciom, które można też montować na okienne ramy. Jeśli koty będą chciały obwąchać się przez drzwi, będą miały ku temu okazje w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach. Jeżeli koty nauczą się spokojnie przyjmować swoją obecność po dwóch stronach uchylonych drzwi można jeszcze zastosować etap przejściowy, wstawiając we framugę ażurowe „drzwi” z siatki rozpiętej na stelażu, lub też powoli próbować przejść do następnego kroku, czyli do pierwszych odwiedzin.
- Wprowadzenie jednego kota na terytorium drugiego – tutaj kluczowym pytaniem jest „kto kogo powinien odwiedzić?”. Rezydent przybysza czy na odwrót? Cóż, nie ma na to złotej rady, natomiast moja praktyka pokazuje, że lepiej by kot bardziej nieśmiały był podczas pierwszych spotkań na „swoim” terenie. Dobrze też posadzić go wyżej i dać mu jakiś element maskowania (np. umieścić kota na parapecie za firanką lub n szczycie szafy czy na wysokiej półce). Pierwsze konfrontacje powinny być bardzo krótkie (3-5 minut obecności w jednej przestrzeni). Trzeba też pilnować by nie doszło do negatywnej interakcji. Jeśli więc którykolwiek z kotów zacznie wykazywać symptomy stresu (buczenie, syczenie, piloerekcja, nerwowe ruchy ogona, gwałtowne oblizywanie nosa, napięta pozycja ciała, kładzenie uszu w tzw. „samolot”) sesję należy natychmiast przerwać i wrócić do pracy przy uchylonych drzwiach lub siatce. Jeśli natomiast koty zachowują się spokojnie można stopniowo wydłużać czas pojedynczych sesji (wykonując nawet po kilka dziennie).
- Zabawy i interakcja w asyście Opiekuna – gdy koty nauczą już przebywać na jednej przestrzeni nadchodzi czas by pójść o krok dalej i zaproponować zabawę. Ponieważ jednak koty w naturze polują w pojedynkę, a zabawa opiera się u nich na instynktach łowieckich, lepiej zapraszać je do zabawy pojedynczo, lub równolegle, by polowały na 2 osobne obiekty. Minimalizuje to ryzyko kłótni o jeden wspólny cel. Po każdej sesji zabawy oba koty powinny otrzymać przysmak (nawet, jeśli bawił się tylko jeden, a drugi obserwował) – pozwala to na wyrobienie pozytywnego skojarzenia z obecnością drugiego osobnika. Warto też pozostawiać koty na jednej przestrzeni podczas obecności opiekuna w domu, jednak z założeniem, że zajmujemy się już naszymi sprawami, a zwierzaki jedynie obserwujemy kątem oka.
- Pierwsze próby z zostawianiem kotów – to zawsze moment trudny i stresujący dla opiekuna. Kiedy bowiem jesteśmy już pewni, że koty czują się dobrze w swoim towarzystwie, czas zostawić je same w domu. Początkowo powinien to być bardzo krótki test – dosłownie na 15-20 minut (można przejść się do pobliskiego sklepu lub przespacerować się wokół najbliższych przecznic). Bardzo ważna jest obserwacja kotów po powrocie: jeśli nie ma śladów bójki, żaden z nich nie jest przerażony i zagoniony w kąt, po domu nie lata wyrwane futro a oba zwierzaki spokojnie witają opiekuna w swoich normalnych pozycjach, oznacza to, że wszystko idzie dobrze. Kolejne sesje można więc wydłużać, wychodząc na większe zakupy, spotkanie ze znajomymi czy do kina. Za każdym razem trzeba jednak zwracać uwagę na sytuację, jaką zastajemy w domu po powrocie.
- Końcowe rozdzielanie – jeśli koty nauczą się zostawać same pod nieobecność Opiekuna, dobrze jest w pierwszej kolejności zrezygnować z rozdzielania ich w dzień (gdy Opiekun jest w pracy), utrzymując jeszcze przez ok. 2 tygodnie rozdzielanie nocne. Wynika to z faktu, że dzień jest dla większości kotów porą drzemki, a noc – czasem aktywności. Jest więc mniejsza szansa, że do potencjalnej scysji dojdzie w okresie rozespania niż w czasie nocnych gonitw.
- Jedno śpi, drugie się bawi czyli sukces – kiedy wiemy, że się udało? Wtedy, gdy jeden kot jest w stanie spokojnie drzemać na fotelu, podczas gdy drugi szaleje z zabawką w zębach. Oznacza to bowiem, że zwierzaki przestały się wzajemnie „pilnować” i są w stanie swobodnie zachowywać się w swoim towarzystwie. Dobrym wyznacznikiem są też naprzemienne gonitwy kotów po domu (w układzie w którym raz jeden z nich goni by za chwilę być tym uciekającym), jednak to nie zawsze się sprawdza, gdyż są koty, które nie angażują się w tego rodzaju zabawy. Kluczowa jest tu obserwacja zwierząt i prawidłowe odczytywanie ich nastrojów i potrzeb. Właśnie to pozwala na stwierdzenie czy socjalizacja zakończyła się sukcesem.
Praca bez drzwi
Co jeśli nie mamy drzwi? Jest to dla mnie sytuacja trudna do zwizualizowania, bowiem drzwi w kocim domu są dla mnie tak elementarnym fragmentem wyposażenia jak drapak czy kuweta. Jedak w przypadku braku takowych pozostaje praca z wykorzystaniem dużej klatki kennelowej (minimalny wymiar dłuższego boku podstawy to 108 cm). Wówczas to klatka staje się azylem dla nowego kota, jego bezpiecznym „fortem” i nienaruszalną przestrzenią. Jest to praca trudniejsza, różniąca się niektórymi elementami i obarczona większym ryzykiem porażki, jednak nadal możliwa do wykonania. Lepiej sprawdza się w przypadku prowadzania do domu kociąt lub zwierząt młodych, ale przy dorosłych czy starszych kotach także ma zastosowanie. I na pewno jest rozwiązaniem lepszym, niż wpuszczenie obcego kota do domowej przestrzeni „na żywioł”.
Czego nie robić?
To ważne aby nie popełniać istotnych dla przebiegu całego procesu błędów. Zwłaszcza, że część z nich jest opisywana w różnych pismach czy w sieci jako tzw „dobre rady”. Tak więc:
- nie pokazywać rezydentowi nowego przybysza zamkniętego w transporterze – oba koty będą wówczas ogromnie zestresowane, a do tego nowy kot nie będzie miał żadnej możliwości ucieczki, co może dodatkowo wpłynąć na negatywne uwarunkowanie u niego samego transportera,
- nie stykać ze sobą kotów trzymanych na rękach przez 2 osoby – takie ustawianie kotów „nos w nos” to także bardzo stresujące zdarzenie. Zwłaszcza, że oba zwierzaki są trzymane, co ogranicza ich możliwości samodecydowania. Jeśli któryś z nich przestraszy się i zacznie wyrywać, może zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale też trzymającemu go człowiekowi,
- nie karmić kotów obok siebie lub z jednej miski – o ile u ludzi wspólny posiłek „zbliża”, to dla kotów jest to sytuacja antagonizująca relacje. W naturze kot jest samotnym łowcą, polującym na małe ofiary, którymi nie dzieli się z innymi zwierzętami (wyjątek to kotka przynosząca gryzonie kociętom). Dlatego też kot, którego zmusza się do jedzenia w sąsiedztwie innego osobnika, prędzej się zestresuje niż rozluźni i poczuje komfortowo.
Podsumowanie
Mam nadzieję, że ten artykuł okaże się przydatny i pomoże w skutecznym i spokojnym powiększaniu kocio-ludzkich rodzin. Pamiętajmy bowiem, że właśnie od tych pierwszych tygodni, od naszej pracy, spokoju i opanowania oraz od reakcji i zachowań naszych zwierząt potrafi zależeć wszystko, co wydarzy się później w ich wspólnym życiu. To czas nie do przecenienia, którego żaden rozsądny i odpowiedzialny koci Opiekun nie powinien zbagatelizować ani zaniedbać.
Bohaterką zdjęć w tym wpisie jest Centra (obecnie Luna), młoda kotka socjalizowana z wykorzystaniem klatki kennelowej z 2 kocich rezydentów w domu tymczasowym w czasie, gdy jeszcze działałam w Fundacji. Dziś szczęśliwie mieszkająca we Wrocławiu.
Tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk
Odnośnie zdania: „Jest to mieszanina osobniczych identyfikatorów feromonowych poszczególnych zwierząt (oraz ludzi w przypadku grupy rodzinnej), która tworzy tzw. zapach grupy”
Podczas zajęć z „biologicznych podstaw zachowania” na jednym z cenionych uniwersytetów dowiedziałem się ostatnio, że wbrew powszechnej opinii ludzie nie wydzielają feromonów a przynajmniej nie istnieją wystarczająco dobre badania naukowe potwierdzające istnienie ludzkich feromonów. To chyba dość istotne w kontekście porozumienia się kota z człowiekiem.
No proszę jak miło uaktualniać wiedzę, dzięki!
Tak czy inaczej koty rozpoznają nas po naszych indywidualnych zapachach, nawet jeśli nie są on stricte „feromonowe”. Widać to bardzo dokładnie w chwili, gdy bp. Opiekun zaczyna chorować a kot zaczyn ago wówczas atakować – jedynym zmiennym czynnikiem jest właśnie zapach osobniczy, często powiązany z przyjmowanymi lekami, ale też wielokrotnie z samym zaburzeniem homeostazy organizmu.
Witam serdecznie, pisze bo już sił mi brak. Mam w domu ” od małego” kotkę- 3 letnią drobną, zawsze taka była, na zimę przybiera na wadzę, dostaje futro itd natomiast o przekarmianiu jej nie ma mowy. Znalazłam w tym roku kotkę na cmentarzu, oddałam do schroniska, nikt się nie zgłosił, wzięłam do siebie mając nadzieję, że będzie dobrze.. postępowałam w/g powyższych kroków izolacja, wymiana zapachów itd… minęło kilka miesięcy- nowa kotka cały czas czyha na moją , atakuje znienacka i obawiam się, że w pewnym momencie moja rezydentka dostanie zawału. Jest w swoim domu zagoniona w kąt, nie chce się bawić , boi załatwiać do kuwety.
Miałam felly way, stosowałam krople walerianowe i NIC. Dodam, że moja kotka nowa jest 2 razy większa od rezydentki i starsza o 2 lata. Co robić? boję się pójść do toalety po prostu…Bardzo proszę o jakąś radę, nie chcę oddawać nowej kotki komuś, chcę ją mieć u siebie
Po pierwsze – nie da się ocenić problemu tej rangi nie widząc zwierząt.
Po drugie – z całym szacunkiem, ale w takim przypadku nie ma znaczenia czego chce opiekun tyko czego potrzebują koty. Nie każdego kota da się zsocjalizować, nie każdy będzie w stanie dzielić dom z innym zwierzęciem. Jeśli damy osobnik jest obligatoryjnym jedynakiem, to zmuszanie go do życia z drugim kotem jest narażaniem na chroniczny stres, a to z kolei jest formą znęcania się.
Bardzo proszę wziąć to pod rozwagę.
Pozdrawiam.
Witam
Chciałabym zapytać: 2 miesiące temu wzięłam do domu nowego 4 letniego kota. W domu mieszkał już nasz 9 letni kocur Loki. Loki wcześniej żył w zgodzie z naszym drugim kotem Odynem który niestety odszedł. Nowy kot był socjalizowany z izolacją. Niestety robiłam to w oparciu o inne materiały i nie zachowałam tylu etapów ile jest opisane tutaj. Koty jednak ładnie się dogadały i do niedawna był spokój. Jedzą, śpią, wąchają się, bawią się i załatwiają w swoim towarzystwie i nie ma żadnych scysji. Kilka dni temu zaczęły nad ranem ganiać się po mieszkaniu i bić. Następuje to co noc jednorazowo nad ranem. Przez resztę dnia i wieczoru jest wszystko pięknie. Czy takie zachowania mogą wynikać ze złej socjalizacji? Czy w ogóle da się postawić jakąś tezę po takim opisie problemu? 🙂 z góry dziękuję za odpowiedź.
niestety po takim opisie niewiele mogę wywnioskować. Począwszy od tego, że wcale nie jestem przekonana, cy obserwowane zachowanie to faktycznie bójka. Może to zabawa? A może zabawa z elementami bojki? Albo odwrotnie? Za mało danych…
Nad ranem koty stają się najbardziej głodne i może polują na siebie ?
Koty nie polują na siebie w celach konsumpcyjnych :). Mogą co najwyżej rozładowywać ewentualne napięcie lub frustrację, wynikającą z pewnych wewnętrznych potrzeb, ale to trochę inny mechanizm.
Witam,
A ja mam pytanie, jak przeprowadzić całą procedurę jeśli mieszkam w kawalerce gdzie jedynym zamykanym pomieszczeniem jest malutka łazienka ?
Pzdr,
Ewa
Cóż, na to nie ma dobrej odpowiedzi. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to łazienkę wykorzystać na pierwszym etapie, a potem przejść na system z klatkę kennelową, która jest ustawiona gdzieś wyżej tak, by rezydent nie mógł na nią wskakiwać – wtedy w izolacji pomaga różnica wysokości i brak sposobu na wchodzenie w kontakt bezpośredni. Niemniej to wcale nie musi zadziałać…
I jak poradziłas sobie z socjalizacja w kawalerce?
Świetny art.😚
Witam serdecznie. Moje stado to 2 duże psy i kot (wysterylizowany samiec, wychodzący) 2 miesiące temu ktos podrzucił mi kotke i kociaka. małego wyadoptowałam, kotkę wysterylizowałam z braku chetnych postanowiłam, ze zaostanie z nami. Niestety nie miałam pojecia o socjalizacji kotów. Przez miesiąc izolowałam kotkę (najpierw była z małym, potem leczyłam jej świerzba). W końcu zaczęla wychodzić na zewnątrz do ogrodu i przyległą łakę. Koty wiedziały o sobie wczesniej- obserwowały się przez okno. Przy pierwszym spotkaniu z pewnej odległości miałczały na siebie, więc zabrałam kotkę na ręce i odniosłam do jej pomieszczenia- mojego „starego”kota na ręce nie biorę, bo sobie nie życzy tego. Póżniej koty spotykały się w ogrodzie w odległości kilku metrów obserwowały się. Wprowadzałam kotke pod nieobecnośc kota na parter domu- to jest teren przez który kot tylko przechodzi- mieszka na piętrze tam spi, je i w zimie korzysta z kuwety. W tym samym czasie przebywały jednocześnie w ogrodzie i na łące- obserwowały się. Wczoraj popelniłam błąd wpusciłam kotke pod nieobecnośc kota na pietro, poniewaz były tam psy, posadziłam ja na lodówce- gdzie znajduje się miska „starego” kota ona sobie chodziła po szafkach wiszący, belkach stropowych i lodówce – na to wszystko przyszedł kot rezydent- kotka była akurat w okolicy jego miski- kot bardzo sie wkurzył- napuszył oczy mu się zrobiły jak spodki. zabrałam kotkę. W tym samym dniu, pojechalismy ze kotem- rezydentem do weta z mojej niewiedzy włozyłam go do transporterka uzywanego przez kotkę . te dwa zdarzenia moim zdaniem spowodowały poczucie zagrozenia u „starego” kota. kotka ma duze parcie na zdobywanie terenu, chce wchodzic do domu, znaczy teren ociera się, popisuje. Dzisiaj nastapił regres koty były w ogródku miauczały na siebie kotka skoczyła kotu na kark zaatakowała go. Sysknełam i odskoczyły od siebie. Zabrałam kotkę. . Mam poważne obawy czy to wydarzenie, nie spowoduje wrogiego stosunku kotów do siebie i czy jest szansa,zeby to naprawić. Bedę z nimi pracować z wiara w sukces.
Życzę, aby ta praca przyniosła efekty – ja nie podejmuję się tutaj nic doradzać, ponieważ w swojej praktyce nie pracuję z kotami wychodzącymi. Pozdrawiam.
Dziękuję za odpowiedź, Mila jest juz z nami 2,5 miesiąca, nadal mieszka w drugim budynku, ale już toleruja się z Kotem- rezydentem i nawet się bawią czasem razem. Równiez powoli oswaja się z psami, zwłaszcza z Akitą, który ja bardzo interesuje i może juz przebywać razem z nim w jednym pokoiku, każde z nich leży w swoim kacie i nie podchodza jeszcze do siebie. Akita jest bardzo cierpliwy i wytrwale pokazywał jej swoje dobre zamiary mimo prychania i demonstrowania pazurków przez kocicę. Mila jest cudownym kotem, zdrowym i pełnym wigoru.. Ciesze się z tych postepów, bo przez 2 miesiące musiałam cały czas uważać na to gdzie kazde ze zwierząt przebywa, zeby nie doszło do ataku kotki na psy (oj miała takie zamiary, miała) lub odwrotnie. Nadal jestem ostrozna, ale Mila weszła juz do stada.
Dzień dobry.
Mam kotkę dachowca, wspaniała, kochana i dorosła. Ma 9 lat, kiedyś żyła z jednym kotem pod jednym dachem ale niestety tamten nie dawał jej żyć mimo tego iż zdarzyło się, że Lusi go raz nawet umyła i kladła się spać na oparciu kanapy w jego towarzystwie . Kocurek ciągle chciał baraszkować i teściowa kotka przygarneła. Teraz chcemy sobie sprawić dużego kocura Maine coon i zastosować cały proces opisany w artykule. Pytanie moje brzmi czy jest szansa na „pogodzenie” takie dużego kota z malutką Lusi? , która waży zaledwie 3kg i większość czasu była tylko ze mną i moja żoną.
Kot, którego chcemy przygarnac będzie młodziutki z hodowli.
Ciężko mi opowiedzieć na tak zadane pytanie, bo mam bardzo szczątkowe informacje. Z dokoceniem jest jak z pieczeniem ciasta: wszyscy zawsze chcemy żeby się udało. A czy się uda – to pokazuje czas. Nie jestem przekonana czy łączyła bym drobną kotkę z kiepskimi doświadczeniami z takim olbrzymem – nawet kociak Maina będzie duży i puchaty. Behawioryzm mówi, że w teorii najlepiej dobierać do siebie koty jak najbardziej zbliżone: wiekiem, wielkością, upodobaniami a niektórzy mówią, że nawet wyglądem, bo to ułatwia akceptację. Dla mnie tak naprawdę liczą się w pierwszej kolejności kompetencje społeczne zwierząt – a tych nie znam,więc nie mogę ocenić. Pozdrawiam.
Witam,
bardzo proszę o poradę. Mieliśmy dwa kotki. Jeden (starszy) odszedl. Wzięliśmy drugiego kociaka aby ten który został sam miał towarzystwo. Niestety bojkotuje nowego domownika. Z czasem już nie syczy, nie atakuje ale kompletnie ignoruje Małego oraz nas właścicieli. Wcześniej był z niego straszny pieszczoch. Przychodził na kolana, domagał się głaskania. Obecnie nie życzy sobie pieszczot od właścicieli i ucieka od Małego.
Czy to normalne i czy jest szansa że rezydent jeszcze pokocha małego domownika? Jak długo może trwać ten okres obrażenia?
Dodam tylko że kupiliśmy feromony aby nasz rezydent czuł się bardziej komfortowo.
Będę wdzięczna za pomoc.
To jest bardzo indywidualna kwestia. Mój najstarszy kot rodzinny, po przyniesieniu malucha do domu, był na nas obrażony 2 lata. Z kotem się dogadał, na nas miał focha. W końcu mu przeszło, ale długo to trwało. Koty potrzebują czasu by pewne rzec przetrawić, ale nie ma na to reguły ile dokładnie. Odpowiedź niestety brzmi: tyle, ile trzeba. Dobrze, że nie ma agresji czynnej tylko ignorowanie, to jest dobry znak.
Witam, noszę się z zamiarem przygarnięcia dwóch kociąt. W domu mam dwie dorosłe wykastrowane kotki, nie kochają się, ale tolerują. Mam duży dom więc z izolacją nie będzie problemu – pytanie brzmi czy w przypadku mojej konfiguracji (dorosłe koty versus maluchy) wygląda to tak samo?
Generalnie zasady są te same, tylko że na etapie pokazywania sobie zwierzaków można najpierw pracować z jednym rezydentem (wybierając kota bardziej stabilnego emocjonalnie) a dopiero w dalszym etapie dołączyć drugiego.
Dziękuję, cenna wskazówka 🙂 a prawda to, że dorosłe szybciej zaakceptują maluchy niż inne dorosłe koty? Często wyjeżdżam, muszę to tak w czasie ogarnąć żeby nie musieć nowych zamkniętych w pokoju już zostawiać…
Małe wzięte z jednego miejsca mogą mieć wspólną kuwetę i miski blisko, prawda?
Kuweta wspólna, miski osobno. I generalnie tak – koty łatwiej akceptują to, co jest od mnich gabarytowo mniejsze (kwestia bezpieczeństwa) o ile to coś nie biega po nich bez przerwy nie dając żyć…
Dzień dobry. Chciałabym zadać pytanie bo nie wiem jak odczytać zachowanie kota. Przygarnęliśmy młodą kotkę kilkunastotygodniową, kotka rezydentka ma 3 lata. Proces socjalizacji z ilozlacją trwa, jesteśmy na etapie uchylonych drzwi – przez szpare mieszczą się tylko łapki ale wydaje mi się że kotka rezydentka za mocno uderza w drzwi, tak jakby chciała atakować. Nie puszy się i nie syczy ale porusza nerwowo ogonem. Robiliśmy to ze smakołykami pod drzwiami, ale teraz czytam że to niezbyt dobry pomysł…
Co mam zrobić w takiej sytuacji kiedy wydaje mi się że rezydentka za ostro paca łapką? Przerwać widzenia, czy kontynuować widzenie przez szparę na kilka min dziennie, dopóki się nie uspokoi?
Robiliśmy też widzenia z małą w transporterze bo taka była rada na innych stronach… Starsza kotka też atakowała transporter więc zaprzestaliśmy 🙁
Joanno – nie jestem w stanie postawić diagnozy na podstawie tego że coś się komuś wydaje 🙁 Nie widziałam kota, nie potrafię ocenić stopnia pobudzenia emocjonalnego ani napięcia, nie znam siły tych „pacań”. Właśnie dlatego behawiorysta nie konsultuje na odległość- bo brak mu danych. Jeśli nie jesteś pewna tego co się dzieje- zmień uchylanie drzwi na zamontowanie siatki. Wtedy koty nie będą miały do siebie dostępu,a będą się dobrze widzieć. I jeszcze jedno – smakołyki to nie to samo co karmienie. Ich używanie na zasadzie wzmocnienia pozytywnego (o ile faktycznie tak są wykorzystywane jest ok). Karmienie po dwóch stronach drzwi, czyli podawanie pełnego posiłku, nie jest ok.
Dzień dobry! Mam pytanie dot. socjalizacji z izolacją między kotami, czy też między kotem a psem. Czy ze zwierzakami należy być przez cały czas w domu, np. wziąć urlop? Czy można zamknąć nowego domownika (psa/kota) np. w sypialni, a kotu – rezydentowi zostawić resztę mieszkania, i wyjść do pracy?
Na blogu jest o tym osobny wpis: „Pies w kocim domu”. Polecam zapoznać się z jego treścią bo jest tam sporo konkretnych wskazówek jak działać 🙂
tak tak, czytałam, bardzo ciekawy i cenny artykuł 🙂 Aczkolwiek nie znalazłam tam informacji wprost, czy ze zwierzakami należy być cały czas w domu, czy można je rozdzielać między pomieszczeniami i np. wyjść do pracy. Byłabym bardzo wdzięczna za podpowiedź 🙂
Dzien dobry
Mam takie pytanie.
Mamy juz kocurka (1,5 roku ragdoll) i chcielibysmy drugiego (14tyg, MCO).
Czy ma znaczenie płeć kota który się wyprowadza ? Lepiej do kocura kotke czy tak naprawde nie ma to znaczenia ?
dziękuje
Nie ma to znaczenia – istotne są kompetencje społeczne zwierząt, bo to one mają przeważający wpływ na to czy socjalizacja się powiedzie czy nie. Płeć nie ma na to wpływu.
A czy takie połączenie ras maine coon i ragdoll będzie ok? Czy maine coon nie zdominuje ragdolla?
Znam wiele domów gdzie te rasy żyją razem, jednak najważniejsze by konkretne zwierzaki miały zbliżone do siebie charaktery i potrzeby. Sama trasą to za mało by się dogadać.
na wszystko Pani odpowiada:…nie jestem w stanie…
Jeśli nie widzę zwierząt, to nie jestem w stanie wypowiedzieć się na ich temat – to raczej dość jasne i logiczne, prawda?
Jesteśmy na etapie wymiany zapachów (2 dzień). Dziś Przyniosłam rezydentowi wędkę, którą się bawiłam z nowym domownikiem. Nie dałam mu jednak jej obwąchać tylko zaczęłam się z nim bawić, rezydent zasyczał i lekko się nastroszył Kiedy wędkę skierowałam w jego kierunku (tak jakby to ona goniła jego) po czym zaczął się nią bawić. Nie wiem czy się przestraszył czy to była agresja? Czy to zły znak? Co powinniśmy robić dalej? Przenosić zapachy? Zatrzymać proces? Może niepotrzebnie się nią bawiłam zamiast dać mu do powąchania najpierw… 🙁
Nie jestem w stanie w pełni odnieść się do takiego opisu, bo to jedynie wycinek procesu, który musiałabym przeanalizować szerzej, ale intuicja podpowiada mi to, co statystycznie jest najczęstszym rozwiązaniem: działacie za szybko.
Witam, potrzebuje rady. Kilka lat temu postanowilam wziac kota od malutkiego. W tamtym czasie mieszkalam sama w bloku, wiec kot byl „jedynakiem” niewychodzącym. Po 2 latach przeprowadzilam sie do domu z ogrodem, gdzie mieszkalo wiecej ludzi i dwie kotki. Kot po 1-2 tygodniach dogadał sie z kotkami i zaczal wychodzic na zewnatrz. Teraz przeprowadzilam sie po raz kolejny, ale rowniez do domu z ogrodem. Przechodzac do sedna sprawy.. poprzedni właściciele zostawili swojego, doroslego juz, kota, ktory prawdopodnie mieszka u sasiadow, ale bardzo czesto wraca do swojego i jednoczesnie mojego domu. Za kilka dni chce przywieźć tu mojego, rowniez doroslego, kota, gdzie takze bedzie mogl wychodzic na ogrod. Problem polega na tym, ze chce, by moj kot, na pierwszym miejscu, czul sie jak u siebie, jednoczesnie nie pozbawiajac „domu rodzinnego” poprzedniego kota. Jak najlepiej je ze soba zapoznac, zeby sie zaakceptowaly?
Przykro mi, ale w mojej praktyce nie pracuję że zwierzętami wychodzącymi jak również nie udzielam konsultacji na odległość, dlatego nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi na tak zadane pytanie. Pozdrawiam
Dzień dobry,
Bardzo proszę o poradę.. Kot rezydent ma trochę ponad rok. Jest dość strachliwą kotką (jak przychodzą goście to chowa się na kilka godzin a później daje się głaskać itp). Wzięliśmy małego kociaka 3 miesięcznego i próbowaliśmy izolacji, jednak nie wyszło nam to za bardzo.. Pierwszego dnia malec był w osobnym pomieszczeniu, jednak już wydawane przez niego dźwięki płoszyły rezydentke. Malec jest odważny i szalenie ciekawski i nie da się go utrzymać w izolacji, biega wiec po domu. Strasznie chce się bawić z kotką, która niestety ciagle na niego syczy i próbuje pacnąć. Jako mału głodomorka wyjada jej tez jedzenie dlatego musimy chować jej miskę jednak nawet na osobności rezydentka Nie bardzo chce jeść bo rozgląda się za intruzem.. dopiero jak czuje się sama to bawi się i je. Ostatnio tak zaczął za nią chodzić ze starsza co chwile ucieka i widać ze nie czuje się pewnie.
Czy jest dla nich jakaś szansa? Nie wiemy co robić i boimy się ze skonczy się to oddaniem malca 🙁
Pierwsza rzecz, która mnie tu uderzyła, to pytanie: w jakim celu strachliwemu kotu zostało wprowadzone takie towarzystwo do domu? Już samo to jest błędem. Niemniej jeśli cokolwiek ma tu zadziałać, to przede wszystkim należy WRÓCIĆ NA PRAWIDŁOWE TORY PRACY czyli przeprowadzić izolację jak należy. Nie ma dla mnie pojęcia iż kota „nie a się utrzymać osobno”. Da się – to zależy od naszych kompetencji i konsekwentnego przestrzegania wytycznych. Włączcie też rezydentce reduktory stresu: feromony, suplementację tryptofanową itp. Inaczej kompletnie tego nie widzę.
Dzień dobry, po przeczytaniu tego artykułu zaczynam się zastanawiać czy wogole dobrym pomysłem jest dokacanie. Ja mam półtora rocznego Brytyjczyka i chce kupić drugiego malutkiego kotka żeby mój obecny nie był tyle sam ponieważ ja z partnerem pracuje i nie ma nas min 10 godz dziennie . I założyłam że potrzeba kotu towarzystwa aby był szczęśliwszy zwłaszcza że jest kotkiem wesołym odważnym i lubi zabawę a najlepiej się czuje jak wszyscy są w domu. Jednakże po przeczytaniu artykułu zaczynam się zastanawiać czy nie myślę kategoriami ludzkim kiedy zakładam że potrzeba mu kociego towarzystwa . Jeśli koty są terytorialne może lepiej zostawić go bez dokupowania drugiego kotka ? Naprawdę mam z tym duży problem bo chce żeby mój kot był w pełni szczęśliwy w sowimi kocim świecie. Czy mogłaby Pani podpowiedzieć jakie byłyby Pani rekomendacje? Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Dzień dobry. Niestety nie jestem w stanie nic konkretnie zarekomendować, nie znając kota. Niemniej cieszę się, że się Pani zastanawia przed faktem, a nie po, bo faktycznie wiele dokoceń to efekt emocji i chęci Opiekuna, bez wzięcia pod uwagę preferencji i potrzeb kota. Powiem tyle – zasada doboru drugiego kota jest bardzo prosta i mówi: niech będzie on jak najbardziej zbliżony do kota rezydenckiego (pod względem wieku, potrzeb, cech charakteru, upodobań). Im koty są do siebie bardziej podobne, tym łatwiej im się „dogadać” Zasada przeciwieństw czy różnorodności u tych zwierząt nie sprawdza się zupełnie. Tyle mogę powiedzieć nie znając Waszego kota. Pozdrawiam.
bardzo ciekawy artykuł. Ja niestety zostałam postawiona przed faktem że będę właścicielka drugiego kota i moja socjalizacja tak nie wyglądała. Otóż znalazłam kota po wypadku po tygodniu u weterynarza okazało się że w ciężkim acz stabilnym stanie mam go wziąć do domu nie byłam gotowa na to ani ja ani mój kocur. Oba obecnie wykastrowane, mimo wszystko ten po wypadku, maleństwo bo nawet 3 miesięcy podobno nie skończył potrzebował dużo opieki od nas przez pewien czas był zamykany w innym pokoju w pewnym sensie wymiana zapachów nastąpiła (możliwe że za krótko)natomiast mimo wszystko drugi kot niestety wkurza się na nowego przybysza przegania go i atakuje co jakiś czas a on mały biedak (już nie taki mały bo teraz ma ok9msc)nie czuje się komfortowo ciągle jest wystraszony że tamten go przegania. Przez to że był po wypadku nie urosl jak powinien jest mały i drobny a drugi wręcz przeciwnie, młody mało kiedy się broni przed większym. Czy to może być powodem zgrzytów? Co zrobić by starszy Rusty nie atakował mlodego, młody Blacky często nie broni się przed starszym mam wrażenie że dlatego starszy czuje że dominuje i to wykorzystuje a teraz jeszcze starszy już kolejny raz nasikał nam na łóżko a kiedyś tego nie robił..
Przez to że młody jest atakowany boje się ich zostawiać samych na dłuższy czas, raz zostawiłam na godzinę i niestety był widoczna sierść w niektórych miejscach, chciałabym by w końcu dogadały się na tyle by ich moc zostawiać samych. Czy jest z tego jakieś wyjście?
Potrzebujecie wizyty specjalisty, który oceni relacje między kotami i dobierze właściwy program pracy z nimi. Takich rzeczy nie da się załatwić na odległość, przez internet. Zdecydowanie polecam zatem konsultację po zakończeniu kwarantannowych obostrzeń.
Dzień dobry,
u nas przypadek jest nieco inny, ale mimo wszystko podobny. Mamy dwa koty. Jeden to ragdoll w wieku prawie 2 lat, drugi to maine coon, który ma 5 miesięcy. Przeprowadziliśmy socjalizację z izolacją i wszystko przebiegło dobrze. Koty na siebie nie syczały, powoli się poznały i można stwierdzić, że się lubią. Po czym? Starszy wylizuje młodego, młody nie protestuje, czasami ociera się o starszego. Leżą obok siebie, śpią obok siebie, często przez wiele godzin. Gonią się na zmianę, raz duży małego, raz mały dużego. Potrafią nawet czasami zjeść z jednej miski.
Ale. Niekiedy dochodzi do scysji. Duży (w zabawie?) przygniata małego i go podgryza. Mały syczy i warczy i ucieka. Ale potem zaraz wraca do dużego i go zaczepia. Czy coś zrobiliśmy źle? Czy to normalne zachowania? Mam wrażenie, że duży czasami po prostu przesadza, nie wie kiedy przestać, a mały jest jeszcze za słaby, żeby mu oddać. Co do korzystania z kuwety oba świetnie sobie z tym radzą, jedzą normalnie, bawią się, nic nie wskazuje, żeby było im źle, poza sporadycznymi kłótniami. Co powinniśmy zrobić?
Dzień dobry. Z tego opisu nie wynika, żeby cokolwiek poszło źle. Zabawa u kotów wykorzystuje elementy polowania i bezpośredniego kontaktu (przygniatanie, gryzienie), a warki i syki młodszego to ustalanie własnych granic. Obserwujecie sytuację dalej – tak długo, jak młodszy wraca i chce kontynuować zabawę jest ok.
Czy w takim razie podczas takich „ataków” starszego powinniśmy rozdzielać koty? Czy pozwolić im się bawić?
To zależy od stopnia natężenia tego zjawiska. Nie potrafię odpowiedzieć nie widząc tego co się dzieje.
Witam!
2,5 tygodnia temu przygarnęłam 5-letniego wykastrowanego kocura.
Oprócz niego mam 2 rezydentów- kotkę 14l i kocura 5l. (Także kastraty). One ze sobą się w miarę dogadują- kotka nie jest z tych co inne koty kocha ale toleruje i ich nie atakuje. Kocur lubi się ze wszystkimi innymi kotami jakie spotkał.
Po 1 tygodniu izolacji i wymiany zapachów pokazałam ich sobie- na początku nie było problemów, po kilku dniach nowy zaczął atakować moje koty. Tak, jakby 100% uwagi człowieka chciał dla siebie- jest bardzo atencyjny. Jednak w fundacji żył z innymi kotami z początku je atakując ale później już bez walk.
Wiem, ze może ten krok został wprowadzony za szybko, wiec koty zostały rozdzielone, teraz tylko wymiana zapachów i pomieszczeń.
Rezydenci na zapachy już nie reagują- tolerują, bawią się tymi samymi zabawkami, śpią na kocykach, wąchają z zaciekawieniem. Jednak przy próbie pokazania nowego kota przez szparę w drzwiach, zaczęło się syczenie i prychanie. A jeden z rezydentów (kocur) strasznie boi się nowego. Dodatkowo jak rezydent słyszy drapanie o drzwi nowego- stroszy się i ucieka. Tak, jakby się go bal. Natomiast moja stara kotka ma go gdzieś.
W tym momencie nowy jest u mnie już 3 tydzień i nie widzę jakiś ogromnych zmian. Mam wrażenie, ze rezydent się go cały czas boi a jednak jest dobrze usposobiony do innych kotów.
Stosuje feromony, kocimiętkę, smaczki z nią i z walerianą.
Co jeszcze mogłabym zrobić aby nowy nie atakował tak bardzo moich, bo boje się je teraz pokazać sobie i aby rezydent aż tak się go nie bal? To tylko kwestia czasu? Czy jakoś im jeszcze mogę pomoc?
Z góry dziękuje za odpowiedz❤️
Dzień dobry.
Podejrzewam przede wszystkim, że działacie zbyt szybko, ale do pełnej oceny sytuacji potrzebna jest konsultacji na miejscu i ocena emocji u wszystkich stron tej sytuacji. Dlatego to, co może Pani zrobić, to zdecydowanie zaprosić do domu specjalistę, który jak najszybciej wypowie się na temat stanu tego co się u Was dzieje i pokieruje dalszymi etapami procesu. Proszę też natychmiast wycofać walerianę z suplementacji, ponieważ może ona nasilać zachowania agresywne i konfrontacyjne. Pozdrawiam.
Dzień dobry. Mam pytanie. Od soboty 13 czerwca mam rocznego kotka. W domu jest rezydentka. Kotek siedzi w łazience, na początku kotka nie wiedziała o jego istnieniu. Wymiana zapachów piszą sprawnie, tzn. Koty w ogóle nie reagują na swoje zapachy. Zaczęłam malucha wypuszczać na wspólne przestrzenie, niestety kilka razy rezydentka go widziała i osyczała. Kotek szybko został zabrany (nie boi się syczenia).
Pytanie: co należy zrobić teraz? Kot dakej siedzi w łazience.
Dzień dobry. W takiej sytuacji nadal można prowadzić wymianę zapachową, ale PILNOWAĆ BY REZYDENTKA GO NIE WIDZIAŁA> W dalszym etapie prawdopodobnie czka Was praca z siatką, jednak najlepiej, by emocje kotów ocenił behawiorysta na miejscu.
Dzień dobry! Mam na pokładzie 4-letnią kotkę oraz 3-letniego psa. Planuję adoptować kotkę z fundacji, w której jestem wolontariuszką. Będę stosować się do wszystkich etapów socjalizacji z izolacją, mam jednak pytanie – czy wprowadzanie nowego kota do rezydentów w postaci kota i psa wygląda tak samo, jak wprowadzanie kota do dwóch kotów? Tzn. czy w pracy socjalizacyjnej tak samo zapoznaję kota z psem przez drzwi, przez zabawę, przez wymianę zapachów tak, jakbym zapoznawała nowego kota nie z kotem i psem, a z dwoma kotkami :)? Czyli stosuję się tak samo do zaleceń wszystkich punktów pracy socjalizacyjnej nie bacząc na to, że rezydentami jest nie tylko kot, ale też pies, i pracować ze wszystkimi tak samo, jak w podanych punktach? Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź! Pozdrawiam
PS Uwielbiam pani bloga i porady!
Dzień dobry. Na blogu jest osobny artykuł o wprowadzeniu psa do kociego domu – można porady stamtąd zastosować w części przy zapoznawaniu nowego kota z psem 🙂
Dzień dobry, byłam „mama” dwóch kociaków. Piszę byłam ponieważ jeden w wyniku błędu lekarza odszedł (w wieku 8 miesięcy). Kociaki byli braćmi i bardzo się kochali. Ten ktory pozostał bardzo przeżył odejście brata (problemy skórne oraz apatia niechęć do jedzenia) ale także ogromne angażowanie nas do zabawy. Potrafi o 3 w nocy budzić nas aby się z nim bawić. Myślimy o tym aby po przejściu zaloby wziąć drugiego kociaka – nasz obecny od początku był w kocim towarzystwie i był do tego przyzwyczajony. Czy to jest dobry pomysł? Nie chcemy brać kota dla siebie, to że wzięliśmy braci wynikało z chęci zapewnienia towarzystwa do zabawy podczas naszej nieobecności w domu.
Myślę, że jeśli kocur najpierw przepracuje w sobie żałobę po bracie to tak, pomysł może być dobry.Z tym,że szukajcie kota jak najbardziej zbliżonego (głównie charakterem) do tego zwierzaka który odszedł. No i oczywiście bardzo współczuję straty 🙁
Witam, czy jest taka możliwość, że koty które nie były na początku socjalizowane we właściwy sposób, tzn. Po prostu się obwąchały, bez izolacji dopiero po pół roku jedno z nich „zamknęło” się na drugiego? Objawy to np. szukanie cichego miejsca, syczenie na drugiego kota,częstsze mycie się, łaknienie. Wykonaliśmy badania krwi aby wykluczyć inne choroby, we środę wyniki. Ale z moich obserwacji wynika, że to raczej stres.
Tak, jak najbardziej jest taka możliwość. Kot jest jak czara, która się powoli przepełnia. Jak się przeleje – zaczyna się problem, ale to nie musi nastąpić od razu.
Tak też niestety myślałam… 😕 Czy myśli Pani, że dwutygodniowa separacja jest w stanie pomóc?
Na pewno warto spróbować.
Dziękuję i tak innego wyjścia nie widzę…
Świetny artykuł, jednak potrzebuję pomocy w dość nietypowej sytuacji. Mam 2 wykastrowanych rezydentów (kot i kotka). Ona miała 1 ruję, bez ciąży, jest spokojna i tulasna, ale np. lubi spać sama. On sprawia wrażenie za wcześnie podstawionego od matki – kiedyś ssał palce, a do dziś nie za bardzo rozumie komunikaty o zakończeniu gonienia się z kotką, jednak jest bardzo łagodny.
Za niedługo trafi do nas ok 2tygodniowy maluch. Czy nadal powinien być aż tak restrykcyjnie izolowany skoro potrzebuje opieki cały czas?
Nie, w przypadku maluchów zdecydowanie zmniejsza się element izolacji, stawiając na pierwszym miejscu potrzebę przebywania z innymi kotami. Więc to inna para kaloszy 😉
Witam serdecznie. Bardzo proszę o poradę, gdyż nie mam doświadczenia z kotami. Mój pierwszy w życiu kocurek Figo ma 8 lat i zawsze był jedynakiem, przygarnęłam go z ulicy gdy miał ok. 2 miesiące. Jakieś 2 tygodnie temu przybłąkała się do mnie kotka ok 3 letnia (chciałam jej znaleźć dom ale niestety się nie udało a kotka bardzo się do mnie przywiązała) Próbuję zastosować socjalizację z izolacją, aktualnie jesteśmy na etapie siatki w drzwiach (otwierana tylko gdy jestem w pobliżu) Mój kocurek widząc kotkę bardzo chce się do niej dostać, jest podekscytowany ale nie wydaje żadnych dźwięków, jedynie obserwuje i czasem macha ogonem (wydaje mi się, że to ekscytacja), natomiast kotka prycha na niego, burczy i czasem podchodzi na momencik do siatki żeby go odgonić po czym sama odchodzi, kładzie się odwrócona i śpi (albo udaje że śpi). Nie wiem, czy kontynuować ten etap i jak najczęściej otwierać drzwi jedynie z zostawioną siatką żeby koty się oswajały czy powinnam wrócić do etapu całkowicie zamkniętych drzwi? A może spróbować całkiem otworzyć drzwi żeby poznały się bez siatki? Dodam jeszcze, że nowa kotka pod nieobecność kota rezydenta śmiało wychodzi ze swojego pokoju (wręcz domaga się żeby z niego wyjść) i biega pewna siebie po całym domu, więc chyba nie boi się go aż tak. Więc czy jej zachowanie jak go widzi to strach czy agresja? Zanim kotkę zabrałam do domu to mój kocur będąc na spacerze (wychodzi ze mną tylko na smyczy) troszkę kotkę pogonił, więc może utkwiło jej to w pamięci i dlatego mu nie ufa? Proszę o poradę.
Szanowna Pani – nikt odpowiedzialny nie odpowie na takie pytania na odległość, nie widząc kotów i nie mając pełnego wywiadu. W takiej sytuacji behawiorysta musi sprawdzić reakcje na miejscu. Dlatego polecam kontakt z kimś, kto może do Pani dojechać i umówienie konsultacji w kocim domu.
Pozdrawiam
Dzień dobry , mam 18 letnią kotkę , która całe swoje życie spędza w pojedynkę w moim mieszkaniu ( przygarnęłam ją jako kociaka ). Tydzień temu wypoczywając na agroturystyce spotkałam około roczną bezdomną kotkę. Chciałabym ją zabrać do siebie , ale czy przy takiej różnicy wieku jest w ogóle szansa na socjalizację dwóch kotek ? Proszę o poradę . Dziękuję i pozdrawiam
Powiem tak – nie chcę generalizować, ale z doświadczenia odradzam. Zdecydowanie lepiej szukać tej młodej kotce innego, dobrego domu.
Witam. Mam pytanie czy po źle przeprowadzonej socjalizacji z izolacją można jeszcze jakoś naprawić relację między kotami czy też sprawa jest już przegrana. I co kiedy przygarnięty kot w tym przypadku agresor nie ma innego domu tzn. nikt nie odpowiada na ogłoszeniei i nie mam gdzie go oddać.?
Jeśli chodzi o pierwsze pytanie to odpowiedź brzmi „to zależy”, natomiast bywają sytuacje, w których udaje się mimo wszystko w miarę przyzwyczaić do siebie koty, choć potrafi to trwać bardzo długo i gwarancji sukcesu nie ma. Co do drugiego pytania – pozostaje podzielenie domu na strefy i życie raz po jednej, a raz po drugiej stronie drzwi. Innej opcji nie widzę.
Dzień Dobry, dziękuję za świetny artykuł z jakże cennymi wskazówkami dla miłośników kotów, którzy podjęli decyzję o powiększeniu rodziny. Brakowało takiego miejsca w którym zebrane będą wszystkie informacje, jak krok po kroku, w miarę bezproblemowo, wprowadzić do „stada” nowego członka.
Moje stadko składa się z 8 letniego kocura, 7 letniej kotki oraz, od niespełna miesiąca małego, około 8 tygodniowego kociaka.
Od samego początku postępowałam według Pani wskazówek i właściwie wszystko szło gładko do momentu, aż moje koty dopadł wirus prawdopodobnie przywleczony przez nowego przybysza. To spowodowało że na ponad tydzień przerwaliśmy socjalizację. Od razu po rekonwalescencji wróciliśmy do socjalizacji ale niestety okazało się że nie jest już tak kolorowo. Koty ignorowały kociaka jeśli był za siatką w drzwiach więc przeszliśmy do kontrolowanych spotkań w pomieszczeniu. I tu niestety okazało się, że jak tylko maluch stara się do nich zbliżyć zaczynają fukać i buczeć i pacnięciem łapki starają się odstraszyć intruza. Widzę, że są zainteresowane ale zbliżyć się nie pozwalają.
Oczywiście od samego początku stosujemy Feliway i krople uspokajające Beaphar. Przed każdym spotkaniem staramy się wymęczyć koty zabawą wędką. Jedynie najstarszy kocur od wielu, wielu lat nie daje się namówić na żadne harce. Był czas że biegał trochę za laserem ale teraz woli się zdrzemnąć niż biegać za jakąś czerwoną kropką.
Czy powinnam przerywać spotkania i cofnąć do wcześniejszych etapów socjalizacji? A może zacząć wszystko od początku? Co jeszcze mogę zrobić aby maluch zaczął się dobrze kojarzyć moim rezydentom? Czy prócz zabawy i nagrody w postaci snaków jest coś jeszcze?
Będę wdzięczna za wskazówki bo już brak mi sił i wiary, że historia ta skończy się happy endem. 🙁
Zawsze w momencie, gdy coś idzie nie tak jak byśmy chcieli, lepiej się cofnąć i wydłużyć czas pracy, nie naciskając. Ja bym wróciła do poprzedniego „Działającego” etapu – czyli jeśli za siatką jest ok, a bez siatki nie, to wróćcie na jakiś czas do siatki. Być może Pani koty nie czują się jeszcze w pełni sił i nie są gotowe na to, by iść dalej.
No i jeszcze jedno – nawet podczas właściwie przebiegającej socjalizacji koty mają prawo syczeć na kociaka i bić go łapą. To ich sposób na wyznaczanie granic. Istotne jest to, czy podczas takich sytuacji wykazują jednocześnie reakcje stresowe, czy też są opanowane. Jeśli są opanowane i ich emocje są stabilne – nie ingerować. Dzieciak też przecież musi się nauczyć co mu wolno a czego nie i gdzie jest jego miejsce w domu ;). Także do pewnego stopnia to normalne, że młody będzie zbierał po głowie. Ważne jednak by było to celowe i zaplanowane w procesie edukacji, a nie emocjonalne i stresujące dla rezydentów.
Pozdrawiam
Dziękuję serdecznie za cenne uwagi. 🙂
Właściwie nie zauważyłam żadnych symptomów stresu podczas spotkań z nowym przybyszem, prócz wspomnianego przeze mnie buczenia/warczenia w bliskim kontakcie z nowym przybyszem.
Czy dawanie do powąchania żwiru z kuwety (siku) jest dobrym pomysłem na etapie wymiany zapachowej? Czy lepiej tego unikać? Mówię o powąchaniu nie wrzucaniu do „obcej” kuwety? A co z zamianą kuwet? Unikać?
Mocz w naturze nigdzie nie „chodzi”, więc ja też nie polecam z nim biegać po domu. Niech sobie kot sam przyjdzie i powącha kuwetę drugiego, na etapie wymiany pomieszczeń. Wcześniej bym tego nie robiła. Zamiany kuwet zazwyczaj nie praktykuję chyba, ze jest do tego jakieś specjalne wskazanie.
Pozdrawiam
Ok. bardzo dziękuję 😉
Dzien dobry. Mieszkam w domku jednorodzinnym. Pod koniec października tego roku na tarasie zaczął się pojawiać obcy kot. Siedział u nas całymi dniami. Był zadbany i taki domowy. nie był przerażony i zdezorientowany. Kocurka zabezpieczyłam, odrobaczylam, przebadałam na kocie choróbska, 2 tygodnie temu przeszedł zabieg kastracji. Weterynarz określił jego wiek na 1,5-2 lata. Mam już 2 koty w domu. Myślałam ze uda mi się dokocic stado. Niestety nie zrobiłam tego zgodnie ze sztuka, bo pozwalałam kotu wchodzić i zagrzać się w czasie mrozu. Zaczął u nas czuć się bardzo swobodnie. No i mam problem. Kocurek chyba jest bardzo dominujący. Starszy rezydent – wykastrowany 10-letni kocur jakos sobie radzi, syczy, warczy, nie toleruje, ale nie panikuje. Z kolei młodsza 1,5 roczna koteczka wpada w panikę. Kotki zaopatrzyłam w obroże z feromonami, w gniazdku jest feliway. Niestety bez efektu. Nowy goni młoda.
Kotkowi zbudowałam wcześniej domek z kartonu, stryropianu i stretchu. Stoi na tarasie. Ale szkoda mi zwierzaka i na noc zabieram go do pralni w piwnicy, a w dzien jest trochę w domu, trochę na zewnątrz.
Czy w tym przypadku jest jeszcze szansa, żeby teraz rozpocząć socjalizację z izolacją? Czy to w ogóle może jeszcze zadziałać?
Witam. Cóż, po takim opisie myślę, że nie ma co przekreślać jako takiej pracy z kotami, natomiast bardzo ważne jest ustalenie kluczowych faktów i założeń, które tej pracy powinny towarzyszyć. Nie bardzo wyobrażam sobie by dało się to zrobić na odległość. Dlatego też uważam, że najlepiej gdyby mogła umówić Pani konsultację domową i omówić z behawiorystą sprawę na miejscu. Tu będzie potrzebna praca z przestrzenią, a to ciężko zrobić nie widząc kociego domu.
Pozdrawiam
dziękuję!
Witam
mam pytanie o socjalizację i izolacją. Czy ta sama procedura jest w przypadku małych 3 miesięcznych kociąt ??. Jeden kotek jest o nas kilku dni a drugiego będziemy mieli za dwa dni. Czy agresja u kociaków w tym wieku może być duża?? bo stres na pewno występuje chociaż nasz kociak socjalizował się w nowym domu 3-4 godziny
U kociąt socjalizacja potrafi przebiegać szybciej, ponieważ mają one mniejszy bagaż doświadczeń oraz bardzo wysoko rozwiniętą ciekawość i chęć interakcji – dlatego w przypadku dokacania dwóch maluchów często cały proces przebiega dużo szybciej. Nadal jednak warto robić to stopniowo i pod kontrolą, by zminimalizować ewentualny stres, który niestety jest nieodzownym elementem towarzyszącym zmianom.
Dzień dobry,
Mam pytanie. Jestem na etapie przeprowadzania socjalizacji z izolacja. Kocur rezydent ma 2lata i 7 msc natomiast nowy kocur ma 9 msc. Ogólnie proces przebiega w moim odczuciu dość dobrze, koty nie reagowały zle na swoje zapachy. Przy uchylonych drzwiach również były sobą zaciekawione. Natomiast martwi mnie to, ze jak wypuściliśmy nowego kota na terytorium rezydenta to on bardzo chce się z nim bawić a kot rezydent jest mocno wycofany, stresuje go każdy ruch nowego kota, nie syczy na niego, ogon nie lata, nie jest najeżony natomiast jest mocno uległy wycofany i nie potrafi odpowiedzieć na zaczepki nowego kota. Jest 7 dzień socjalizacji, uznaliśmy ze wypuścimy koty z uwagi na to ze dobrze reagowały na siebie przy otwartych drzwiach. Dodam jeszcze ze młody miał już dużo styczności z kotami zarówno w fundacji jak i DT oraz to ze zawsze wybawiamy przed wypuszczeniem do rezydenta. Rezydent natomiast nigdy nie miał styczności z żadnym kotem. Czy zacząć socjalizację od nowa? Czy raczej rezydent przyzwyczai się do tej sytuacji?
Ja bym przede wszystkim zwolniła (pracujecie zdecydowanie za szybko!!!) i wprowadziła siatkę, która działa zdecydowanie lepiej niż szpara w drzwiach.
Swietny artykul i żałuję, że nie trafiłam na niego zanim wzięłam drugiego kota do domu.
Witam.
Mamy 5miesięczną kotkę (szkot dlugowlosy prostouchy) od okolo miesiąca.Teraz chcemy przygarnąć 5 miesięcznego ragdolla(kocurek).
Czy u kociaków proces ten przebiega tez tak dlugo?
Istnieje szansa że wszystko wydarzy się szybciej, jednak nie ma na to gwarancji.
Dzień dobry. Mam w domu kocurka 5 lat spokojny nie problemowy kot. Od 2 tygodni mam też mała kotkę. Wzięłam ja żeby kocurek miał się z kimś bawić i nie był sam w domu. Starszy kot kot bardzo się zmienił obraził się. Cały czas śpi mało je nie wiem co mam robić. Proszę o poradę.
Co, o czym Pani pisze, wygląda na pierwszy rzut oka na efekt stresu wywołanego pojawieniem się nowego mieszkańca. Skoro przeczytała Pani artykuł, to już Pani wie, że dokocenie, to zazwyczaj w pierwszym momencie dla rezydenta zmiana na gorsze, a nie na lepsze. Jeśli, pomimo pracy zgodnie z opisanym powyżej schematem, zachowanie rezydenta nie poprawi się w ciągu najbliższego miesiąca, rekomendowałabym kontakt bezpośredni ze specjalistą, który Was odwiedzi i stwierdzi na miejscu w jaki sposób można temu zaradzić. Proszę pamiętać, że nie każdy kot chce mieć towarzystwo. Decyzje o dokoceniu zawsze są obarczone ryzykiem porażki, które trzeba brać pod uwagę, przystępując do pracy.
Witam, czy socjalizacja z izolacją dotyczy również młodych kotków? Będziemy mieć następującą sytuację. 15 kwietnia odbieramy z hodowli pierwszego kota orientalnego w wieku 3,5 miesiąca. Miesiąc później, w połowie maja do domu przybędzie 3 miesięczna kotka Devon rex. Czyli w połowie maja kot orientalny będzie mieć 4,5 miesiąca a kotka devon rex 3 miesiące. Czy w tej sytuacji również obowiązują nas te same zasady izolowania kotów? Nie chcielibyśmy popełnić nie potrzebnych błędów. Pozdrawiamy Rafał i Karolina.
Dzień dobry. To zależy. W Waszym przypadku są to dwa koty w młodym wieku i z hodowli, więc obecność innych zwierząt w otoczeniu będzie dla nich normą. Myślę, że tak czy inaczej zaczęłabym od izolacji, ale może się okazać, że będzie ona zdecydowanie krótsza, a wszystkie kroki wykonacie np. w tydzień. Pamiętajcie jednak, by obserwować emocje zwierząt i działać tak, aby minimalizować stres i napięcie. Życzę udanego dokocenia 🙂
Witam.
Proszę o pomoc
Kociak 13 tygodni dołączył do domu w którym rezydował 2 letni Kocurek.
Socjalizacja przebiegła szybko i bezproblemowo.
Problem polega na tym że maluch szuka cyca u swojego starszego kolegi, próbuje się przyssac. Gdzie leży problem, co poszło nie tak?
Są razem 1.5 tygodnia
Będę wdzięczna za pomoc
Z góry dziękuję
Proszę poszukać informacji o chorobie sierocej kociąt – maluch został zbyt szybko oddzielony od matki i nie jest psychicznie gotowy na samodzielność. Zdecydowanie taka sytuacja wymaga pracy by kociak poczuł się lepiej i pewniej. Polecam poszukać kogoś, kto skonsultuje malucha behawioralnie i podpowie konkretnie jak działać w jego przypadku.
Wita serdecznie.
Mam 2 letnia kotkę rezydentkę NFO i dołączyłam do niej malucha 3 miesiące te NFO. Koty są prowadzone na zasadzie socjalizacji z izolacją. Dodam,że kociak zaklimatyzowal się super.Jesteśmy na etapie wymiany zapachów. Kotka rezydentka wysterylizowana co prawda nie wykazuje agresji ale nadal syczy na nas i przedmioty z zapachem małego kociaka. Wygląda jakby się go bała. Dodam ,że koty pochodzą z tej samej chodowli o od tej samej matki. I teraz moje wątpliwości. Czy i ewentualnie do którego momentu prowadzić wymianę zapachów i wymianę pomieszczeń. Kotka rezydentka je,pije, bawi się pod warunkiem, że nie czuje zapach mlodego. Korzysta prawidłowo z kuwety.
Wymiana zapachów i pomieszczeń bez widzenia się zwierząt musi trwać tak długo, aż kotka przestanie reagować nerwowo na zapach nowego domownika. Dopiero po tym czasie można przejść dalej i próbować pierwszego kontaktu wzrokowego – najlepiej przez siatkę.
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Kotka zaakceptowała malucha już razem się bawią, śpią w niedalekiej odległości od siebie itd.,Starsza jak młoda za bardzo rozrabia to syczy na nią ale nie robi jej krzywdy. Jest ok.
Mam kilkuletniego kota i od jakiegoś czasu opiekuję się drugim bezdomnym kotem. Przywykł do nas na tyle, że czasem przebywa w domu, śpi itd. Stał się kotem wychodzącym. Dogaduje się z naszym domowym kotem.Chciałabym zatrzymać bezdomniaka w domu na stałe, bez wychodzenia. Jednak obawiam się czy koty się odogadają. Mieszkam w kawalerce, nie mam możliwości odseparowania kotów gdy np. idę do pracy. Kot-rezydent nie bardzo rozumie kocią mowę, zdarza mu się czasami w zabawie ugryźć za mocno. Nr 2 jest baaaardzo towarzyski i często chce się bawić czy spać wspólnie z nr 1. Ten wtedy ucieka albo gryzie. Nie chcę żeby pod moją nieobecność doszło do poważnego wypadku. Nie chcę też by nr 1 żył w ciągłym stresie. Co robić?
Skontaktować się z behawiorystą, który przyjedzie na miejsce, oceni zachowania obu kotów i pomoże we wprowadzeniu takich rozwiązań w przestrzeni, którą dysponujecie, żeby praca była efektywna i jednocześnie bezpieczna dla wszystkich stron. Na odległość nie da się powiedzieć dokładnie co robić, ale myślę, że na pewno warto rozważyć pracę nad poprawą ich relacji w warunkach domowych. Pozdrawiam.
Mam dwa dorosłe (7 letnie koty), które od urodzenia są razem, nowy kotek ma 3 m-ce (został nam podrzucony), doszliśmy do etapu kontaktu przez szparę w drzwiach i tu niestety rezydent kocur syczy a jego siostra oddala się przestraszona ( młody bardzo chce kontaktu i się nie boi). Czy w takiej sytuacji wrócić do poprzedniego etapu czy nadal próbować kontaktu przez szparę w drzwiach? Pozdrawiam
Tak, wróciłabym do poprzedniego etapu, dając rezydentom więcej czasu.
Mam pytanie. Obecnie adoptowaliśmy 16 tyg kotkę, w domu mamy 1,5 roczna kotkę. Zaczęłam robić socjalizację z izolacja ale mój mąż się uparł i wypuścił nowa kotkę już na drugi dzień. Nowa kotka jest u nas równo tydzień. Dzisiaj rezydentka zaatakowała nowa. Nie wiem jak mam teraz zareagować. Rozważam ponowne rozpoczęcie socjalizacji z izolacja ale nie wiem czy ma to teraz sens? Ewidentnie widać ze rezydentka jest zestresowana, niezbyt chętnie się bawi. Nowa kotka pochodzi z domu z duża ilością kotów wiec się „garnie” do rezydentki. Problemem jest tez fakt ze nowa strasznie łapczywie je, podejrzewam ze nie dojadała w domu bo 7-8 kotów jadło z jednej miski. Pomogło trochę ze jedzą w swojej okolicy ale się nie widza. Bardzo proszę o poradę. Będę niezmiernie wdzięczna !
Zdecydowanie należy ponownie rozdzielić koty na minimum 2 tygodnie, bo tyle będzie trwało przemetabolizowanie hormonów stresu, do wyrzutu których doszło w organizmie rezydentki. Po tym czasie można zacząć pracę od nowa. Powoli, sumiennie, krok po kroku, bez pomysłów typu: „a puśćmy je razem i zobaczymy co będzie”, bo nie będzie to nic dobrego. Tempo pracy w Waszym wypadku będzie dyktowała rezydentka i to jej samopoczucie będzie najważniejsze. A co do jedzenia, to u kotów jedzenie nie ma powiązań społecznych, więc poprzez jedzenie blisko siebie koty się nie zaprzyjaźniają. Wręcz przeciwnie – to zwiększa poziom napięcia, bo wprowadza element rywalizacji o zasób. Dlatego absolutnie bym tego nie wdrażała odnośnie posiłków. Smaczki – tak, miska – nie. Życzę powodzenia.
Dzień dobry,
Przeszło 2 tygodnie temu adoptowaliśmy kotkę 2-3 letnią. W domu mieszka z nami także 12 letnia kicia. Rezydentka jest kotem absolutnie kanapowym, bardzo z nami związanym, ale podchodzącym z dużym dystansem do obcych, jest niezwykle niezależna, nie bywa agresywna, ale jest stanowcza, kiedy przekracza się jej granice. Nowa kotka to miziak jakiego świat nie widział, bardzo ciekawska, zaskakująco odważna, znacznie aktywniejsza niż rezydentka. Proces rozpoczęliśmy zgodnie z zaleceniami. Z uwagi na optymalne warunki lokalowe nowy kot mieszka w osobnym pomieszczeniu z dostępem do osiatkowanego balkonu. Każdy z początkowych etapów przebiegał bardzo dobrze. Koty nie okazywały żadnych objawów stresu podczas mieszania zapachów, wykazywały natomiast dużą ciekawość. Wzajemne odwiedziny podobnie. Zabawa po dwóch stronach drzwi była dość jednostronna, ponieważ rezydentka się po prostu nie bawi… Do uchylanych drzwi nie doszliśmy, ponieważ wcześniej nowa kotka zaczęła uciekać ze swojego pomieszczania przy każdej okazji… Oczywiście „spotkania” kotów w konsekwencji ucieczek trwały super krótko, aż do momentu złapania nowej kici, jednak konfrontacja nie przyniosła agresji, raczej chwilowe wycofanie się i dyskomfort Rezydentki. W kolejnych dniach odważyliśmy się na kilkuminutowe sesje na wspólnym terenie, oczywiście pod nadzorem. Jeśli pojawiały się jakiekolwiek objawy stresu/agresji natychmiast je przerywaliśmy. Od kilku dni koty konfrontujemy na dłużej (zawsze pod nadzorem). Przez większość czasu (sesje trwają od 15 do 30 min.) trzymają się na dystans, okazują wzajemne zainteresowanie – obserwują się, jednak zbytnia bliskość (np. próba powąchania się) kończy się prychaniem i straszeniem się – robi to głównie rezydentka, przeganiając nową kotkę. Nowa kotka dwukrotnie załatwiła się w sypialni, gdzie zwykle urzęduje rezydentka. Problem „rozwiązało” zamknięcie sypialni, sytuacja nie miała miejsca nigdzie indziej. Wydaje nam się jednak, że zachowanie rezydentki eskaluje. Izolowanie nowego kota jest bardzo trudne, bo niezrażona zupełnie zachowaniem rezydentki, regularnie ucieka, łaknąc stałego kontaktu z człowiekiem. Nadmienię, że nowy kot oczywiście ma kontakt z całą rodziną, często przez wiele godzin dziennie. Mimo to regularnie „płacze”, domagając się wypuszczenia jej i każdą okazję do ucieczki wykorzystuje… Staramy się dzielić uwagę równo pomiędzy koty. Nadmienię, że jedzą, piją, załatwiają się bez zarzutu, ich zachowanie wobec nas także nie zmieniło się w żadnym stopniu (także rezydentki).
Czy jest to naturalny cykl procesu? Co możemy poprawić, zmienić? Będę wdzięczna za podpowiedź.
Bardzo dziękuję
Pozdrawiam
Joanna
Pani Joanno – ZA SZYBKO! Po 2 tygodniach to koty mogą się co najwyżej obserwować z odległości i odwiedzać na zmianę swoje pomieszczenia, a Wy już jesteście na etapie bezpośredniego wąchania. Dla rezydentki to jest za dużo. Zwolnić, wrócić do dłuższych izolacji, ewentualnie zamontować siatkę między pomieszczeniami, żeby kotki mogły się widzieć, ale żeby nie było między nimi możliwości kontaktu bezpośredniego. Lepiej i skuteczniej pilnować młodszej kotki – żeby nie uciekała, bo to jest w tym procesie niedopuszczalne. Będzie Wam to burzyć wszystkie inne efekty. Ale przede wszystkim ZWOLNIĆ! Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję! Tak zrobimy 😊
Witam,
Posiadamy dwie rezydentki 12 i 8 lat. 4 tygodnie temu znaleziona kotka, 3 miesięczna. Niestety nie udało się znaleźć domu, więc decyzja że zostaje u nas. Układ mieszkania: z pokoju 1 przechodzi się do 2, z 2 do 3. Młoda zamknięta w 3. Z początku rezydentki zaciekawione zamkniętymi drzwiami, lecz oprócz wąchania brak reakcji. Po 2 tygodniach przechodzimy do wymiany zapachów (kocyki, legowiska, skarpetki wytarte w pysia kotów, zabawki itp.) Młoda brak zainteresowania. Rezydentki z początku zaciekawione, dużo wąchania ale nic poza tym. Wymiana pomieszczeń (bez bezpośrednich spotkań) również brak reakcji. Po 4 tyg., czyli dziś, w drzwi między pokojem 2 i 3 wstawiona siatka i w końcu koty się widzą bez bezpośredniego kontaktu. Młoda bez większej reakcji. Jak rezydentki siedzą i się patrzą, bawi się i nie jest nimi zainteresowana. Za to rezydentka lat 12 obserwuje z odległości 1m, potem podchodzi jakby chciała powąchać, zasyczy i odchodzi. I tak kilka razy. Teraz poszła spać w pokoju 2 (czyli tym z siatką cały czas założoną). A rezydentka lat 8 podchodzi, patrzy na młodą, syczy i wycofuje się z pokoju 2 na niskich łapach do pokoju 3. W pokoju 3 bawi się normalnie, mruczy, jest miziasta. Ale do pokoju 2 wchodzi powoli, na niskich łapach.
Czy za szybko działamy? Wrócić do zamkniętych drzwi i wymiany zapachów? Czy zostawić siatkę w drzwiach, żeby koty się oswoiły?
Z góry dziękuję za odpowiedź:)
Gosia
Witam, 2 tygodnie temu do mojej 3-letniej koteczki wzięłam 5-mies. kocurka. Rezydentka straciła tydzień wcześniej swojego 3-letniego brata, wobec którego miała zawsze bardzo macierzynskie odruchy. Zastosowałam izolację, była wymiana zapachów- wypadła bardzo pozytywnie. Oba koty zainteresowane sobą. Mały bardzo chciał do rezydentki, cały czas miauczał pod drzwiami, więc go wypuściłam. I tu zaczęło się: mały cały czas zaczepia rezydentkę, goni za nią. Ona albo syczy lub warczy, albo ucieka, albo pacnie go łapką. Jak mały po spaniu wychodzi ze swojego pokoju, wąchają się noskami i gdyby mały zachowywał się spokojnie, byłoby ok. Ale w niego natychmiast wstępuje diabeł i zaczyna zaczepiać lub gonić rezydentkę. Zaznaczam, że mały jeszcze nie jest wykastrowany. Jak jest za bardzo nachalny, zamykam go w pokoju, ale on bardzo chce wyjść. Co powinnam zrobić?
Po pierwsze wykastrować kocura. Po drugie uszanować potrzeby rezydentki i zwolnić. Po trzecie – szukać kociakowi zajęć tak, żeby przekierowywać uwagę na inne elementy, żeby nie skupiał się na kocicy. To bardzo wymagająca praca, która będzie prawdopodobnie wymagała od opiekunów ludzkich dużego zaangażowania. Niemniej w tym momencie jej spokój jest o wiele istotniejszy niż to, że on chce wchodzić z nią w interakcje. Jemu interakcji można dostarczyć w inny sposób, a ona sobie spokoju nie nadrobi…
Bardzo dziękuję za poradę, zastosuję się do wszystkich zaleceń 🙂
Hej !
Ponad dwa tygodnie temu przygarnęliśmy kota, w domu mamy już rezydentkę kotkę. Oba koty są w podobnym wieku i oba mają charakter raczej spokojny. Izolacja była zastosowana. Na początku kotka jak tylko została pogłaskana ręką, która dotykała kota to syczała. Po kilku dniach na zapach już nie reagowała w ogóle, pokój nowego kota zwiedzała z ciekawością. Następnie gdy tylko widziała kota to syczała , po kilku dniach przestała więc został na chwilę wypuszczony i tak z dnia na dzień coraz dłużej, syczała tylko jak podchodził za blisko niej, nie atakowała. Kilka razy podeszli do siebie się powąchać i nie było żadnych oznak stresu oprócz tego że od siebie odchodzili szybko. Od dwóch dni kot jest wypuszczany jak tylko jesteśmy w domu, i niestety dzisiaj rano kotka zaatakowała dwa razy nowego kota. Miałam nadzieję że do tego nie dojdzie, bo spala już spokojnie jak kot chodził po pokoju. Nie wiem czy mamy cofnąć się do izolacji w dzień ? Czy obserwować żeby nie stała się nikomu krzywda, a wypuszczać go nadal ?
Cofnąć się do izolacji i za ok. tydzień zamontować siatkę w drzwiach pomiędzy strefami rezydentki i nowego kota. Skoro rezydentka zaatakowała, to znaczy, że połączyliście koty zbyt wcześnie.
Witam serdecznie, bardzo proszę o radę.
Mam 3 kotki które żyły ze sobą w zgodzie 8 lat.
Od początku roku najstarsza kotka (10 lat) ma problemy zdrowotne ale chodzimy z nią regularnie do weterynarza i nie zmieniało się jej zachowanie. Natomiast 4 dni temu wydarzyła się bardzo przykra sytuacja, niestety z mojej winy. Chciałam zaglądnąć do ucha innej kotce i ona mnie niechcący podrapała i wydałam dziwny dźwięk który sprawił że najstarsza kotka mnie zaatakowała. Wyszłam do innego pokoju ochłonąć a kotka wydawała się zdezorientowana.
Ale najgorsze dopiero przed nami. Po jakimś czasie chciałam sprawdzić te uszy innej kotce 2 raz i wtedy najstarsza ją zaatakowała. Po chwili wszystkie 3 wdały się w bójkę z najstarsza. Próbowaliśmy je oddzielic na kilka godzin czy non licząc że się uspokoją. Po nocy izolacji koty znalazły się w jednym pomieszczeniu i jadły obok siebie i się wachały i było spokojnie przez kilka minut by w momencie gdy ta kotka która została zaatakowana przez najstarszą wyszła z kuchni.. Znów została zaatakowana. Od tego czasu 2 koty są na piętrze domu i żyją w zgodzie a najstarsza na parterze.
Jak sprawić by się pogodziły? By nie było ataków?
Jedna kotka boi się drugiej po tej sytuacji.
Przenoszę ich zapachy, robię zamianę pomieszczeń, wąchanie przez drzwi. Wąchanie przez drzwi nie stresuje ich jakoś bardzo ale gdy w drzwiach jest delikatna szpara ok. 3 cm to potrafią fuknać czy warknąć.
Co powinnam zrobić?
Sprowadzić behawiorystę, który oceni sytuację i dobierze działania do Waszego przypadku. Tematu agresji nie rozwiązuje się na odległość, bo to zwyczajnie nieskuteczne. Pozdrawiam
No niestety nie stać mnie na takie usługi, dziękuję za odpowiedź.
Dzień dobry. Adoptowalam kilkuletnią, oswojoną kotkę, bez znanej przeszłosci, ze Lwowa. Po 4 tygodniach adoptowałam kolejną, też kilkuletnią. Rozpoczęłam socjalizację z izolacją, w czasie której, ze względu na syczenie i łapoczyn rezydentki po bezpośrednim kontakcie kotek, musiałam cofnąć się do etapu oglądania sie przez siatkę w drzwiach. Nowa kotka, z początku nastawiona pozytywnie do rezydentki, po łapoczynie, zaczęła się bać rezydentki i gdy ta podchodziła do siatki, wycofywała się i obserwowała rezydentkę z daleka. W czasie trwania tego siatkowego etapu… zorientowałam się, że nowa jest ciężarna i jest to ostatni tydzień ciąży – do domu tymczasowego, z którego ją wzięłam, musiała trafić w bardzo wczesnej ciąży. To moje pierwsze koty, pluję sobie w brodę, że nie rozpoznalam ciąży i myslalam, ze kicia jes przejedzona… Od razu zdjęłam siatkę i nowa kotka do rozwiązania przebywała ze mną w sypialni bez kontaktu z rezydentką. Urodziła 3 kociąt. Dziś kończą tydzień. Rezydentka wydaje się nie być świadoma, co się wydarzyło w sąsiednim pokoju. Pytanie. Czy po pierwszym odrobaczeniu kociąt, czyli w okolicach 4 tygodnia życia małych, mogę wpuścić rezydentkę do pokoju nowej kotki i kociąt? Czy lepiej wypuścić do rezydentki tylko małe? Czy w ogóle ich nie zapoznawać ze sobą, zaczekać aż, po 15 tygodniach, wydam małe do adopcji i zacząć od początku socjalizację z izolacją starych kotek. Liczę na to, że kocięta staną się buforem pomiędzy rezydentka a nową i rezydentka zaakceptuje i małe,i z rozpędu nową kotkę. Oczywiście, nie chciałabym doprowadzić do katastrofy i stresu całej piątki
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo to zależy jak dorosłe kotki będą na siebie reagować. Matka może bronić miotu przed intruzem, a może być wdzięczna za pomoc w opiece nad kociakami. Trzeba obserwować i podejmować decyzje na bieżąco.
Bardzo pomocny wpis. Szkoda, że w necie można znaleźć mnóstwo złotych rad, które mogą zaszkodzić w socjalizacji.
Chciałbym zapytać o przyjęcie nowego kota z użyciem klatki. Niestety to jedyna opcja z uwagi na brak wyizolowania części mieszkania. Pierwsze etapy wydają mi się trudne do rozwiązania, szczególnie jeśli chodzi o zapachy. Znając usposobienie obu kotów również bariera wzrokowa będzie trudna do utrzymania. Jak to zorganizować w praktyce?
Najlepiej postawić klatkę wyżej, np. na stole, w taki sposób, żeby z żadnej strony nie dało się na niego wskoczyć. To zazwyczaj dobrze działa. Powodzenia.
Witam serdecznie, mój problem jest trochę inny niż wcześniej tu opisane i chciałabym bardzo prosić o poradę, czy podejmować się ponownego dokacania znanych już sobie kotów. Otóż w zeszłym roku wzięłam z hodowli 3-miesięczną ragdollkę. Koteczka była dość nieśmiała i dużo czasu zajęło jej zaaklimatyzowanie się w nowym środowisku. Po paru miesiącach było już wszystko w porządku, koteczka rozwijała się szybko, bawiła się, była przyjaźnie nastawiona do ludzi (choć początkowo nie do końca dla obcych osób). Postanowiłam wziąć kocurka, również ragdolka, z innej hodowli, żeby koteczka nie zostawała sama, kiedy wychodziłam do pracy. I tu zaczęły się schody. Koteczka miała 8 miesięcy, kocurek 4. Socjalizacja z izolacją była przeprowadzona dużo szybciej niż tu opisana ze względu na warunki mieszkaniowe. Kotka była obrażona na mnie pół roku, ale później kociaki nawet się tolerowały (oba kociaki wykastrowane), wzajemnie się bawiły i lizały, można było uznać to za sukces. Aż do pewnego razu, jak kocur przerósł kotkę i zaczął jej bardzo dopiekać – ganiał ją (ona jego nie, tylko uciekała), rzucał się na nią, wskakiwał tak jakby ją krył. Okazało się że wbrew zapewnieniom hodowcy kocur ma bardzo niespokojny charakter. Po kolejnych 5 miesiącach postanowiłam koty rozdzielić, kocurek trafił do mojego brata. W tej chwili mijają dwa tygodnie, od kiedy koty są rozdzielone, zaczęły już super bez siebie funkcjonować. Niestety brat dostał silnej reakcji alergicznej i musi kota oddać. Czy w ogóle brać pod uwagę ponowne dokacanie kotów, które za sobą nie przepadają?
Cóż, dokonując bardzo powierzchownej oceny na podstawie opisu, bez pełnego wywiadu i obserwacji, sugeruję nie łączyć ponownie kotów. Proszę przeczytać sobie mój wpisu tu na blogu i zatytułowany „Czy Twój kot potrzebuje towarzystwa?”. To powinno wyjaśnić kilka kwestii. Pozdrawiam
Dzień dobry,
dwa tygodnie adoptowałam 7 miesięcznego kocurka. Posiadam już sześcioletniego kota, również kocur. Oba koty są wykastrowane.Nowy kociak miał już kontakt z innymi kotami, rezydent natomiast nie. Razem z mężem działamy zgodnie z etapami wymienionymi w powyższym artykule. Oba kota wykazują dużą swobodę przy zamianie pomieszczeń i wymianie zapachów, wręcz już nie reagują. Wykazują dużą ciekawość i zainteresowanie sobą przez drzwi, zarówno rezydent, jak i nowy kot miauczą pod drzwiami. Przeszliśmy do etapu uchylenia drzwi – bardzo małej szczeliny. Rezydent syknął dwa razy po czym się tylko przyglądał, natomiast nowy kociak nastroszył się i bardzo głośno miauczał/wył, wyglądało jakby się dość mocno przestraszył. Po kilku minutach jednak uspokoił się i leżąc, delikatnie pomiaukiwał. Przy każdym zamknięciu drzwi zaczynał znów donośnie miauczeć, chcąc wyjść z pokoju. Rezydent natomiast był bardzo spokojny. Bardzo proszę o poradę, czy w takiej sytuacji powinniśmy wrócić do etapu wymiany zapachów i nie pokazywać jeszcze sobie kociaków nawet przez uchylanie drzwi?
Nie miałam możliwości zająć się odpowiadaniem na wiadomości wcześniej. Czy sytuacja się unormowała?