fbpx

Rozważania o chwytaniu kota za kark

Chwycenie kota za skórę na karku to jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów, na jaki można się natknąć w kocim świecie. Jedni twierdzą, że to nic nadzwyczajnego i spokojnie można go stosować u praktycznie każdego zwierzaka. Drudzy wystrzegają się go jak ognia i podciągają niemal pod znęcanie nad zwierzęciem. Jaka jest moja opinia? Jak to zwykle bywa: to zależy…

Jak to wygląda w naturze?

To, z czym najbardziej kojarzy nam się zazwyczaj chwytanie kota za kark, to tzw. „chwyt matczyny”, czyli sytuacja, w której kotka musi przetransportować gdzieś malucha (lub maluchy). Aby zrobić to sprawnie łapie kociaka zębami za skórę na karku i podnosi go do góry. Ta sytuacja wyzwala w maluchu odruch podkurczania tylnych łap i ogonka, które są podciągane pod brzuch. Ma on na celu ułatwienie matce transportu – dzięki temu kocię nie plącze się jej pod przednimi łapami. Takie zachowanie można zobaczyć na wielu dostępnych w Internecie nagraniach, np. tu: Mama Cat Carrying Baby Kittens Videos Compilation 2017

Ale to nie jedyna sytuacja, gdy koty są chwytane za kark, choć to, o czym teraz napiszę, dotyczy bardziej kotek. Mianowicie – podczas krycia kocur, który wspina się na kotkę, chwyta ją za kark i przytrzymuje zębami. Po co to robi? Żeby ją unieruchomić i żeby samica mu nie uciekła. Czemu miałaby uciec, zapytacie? Ponieważ koci akt kopulacji jest niezwykle bolesny: penis kocura wyposażony jest w keratynowe wypustki, przypominające kolce (podobne do wyrostków na powierzchni kociego języka), które dosłownie wbijają się w tkanki samicy (dla zainteresowanych: wystarczy wpisać hasło „Cet penis” w google i przełączyć na wyszukiwanie obrazów a wszystko się wyjaśni). Służy to wywołaniu owulacji, ale jednocześnie łączy się z bólem (z czego wynika też często głośna wokalizacja, towarzysząca tej czynności). A zatem chwyt za kark ma spowodować, że kotka znieruchomieje i nie będzie się bronić. Mało sympatyczne, prawda? Ale skuteczne. A natura ma to do siebie, że faworyzuje te rozwiązania, które przynoszą dobry efekt – szczególnie, jeśli chodzi o przedłużanie gatunku.

Dla zainteresowanych filmik tutaj (z dźwiękiem): Krycie

Czym jest „klipnoza”?

Nie wiem kiedy ludzie zaobserwowali, że przytrzymywanie kota za kark prowadzi do jego unieruchomienia, jednak podejrzewam, że było to dawno. Zaczęto więc wykorzystywać ten fakt, głównie w kontekście negatywnym – by poskromić buntujące się zwierzę, ułatwiając sobie jego „obsługę”. Co więcej – z czasem działanie to nie tylko zagościło w gabinetach weterynaryjnych (co, w konkretnych przypadkach, jest uzasadnione, ale o tym dalej), ale wręcz nadano temu znamiona akceptowalnej procedury oraz nazwę: „klipnoza”.

O co chodzi? O zapinanie na kocim karku klamry, która ma służyć do unieruchomienia pacjenta. Powstały w tym celu specjalne akcesoria o nazwie „Clipnosis”, które wyglądają tak (jak widać grafika od razu łączy użycie klipsa z kontekstem transportowania kociaka przez matkę):

Źródło: https://www.yumpu.com/en/document/view/23691886/clipnosis-jorgensen-laboratories

Samo „urządzenie” opisane jest jako „delikatny klips uspokajający”. Powiem tak – miałam okazję oglądać te klipsy na żywo i ostatnie słowo, które przychodzi mi na myśl w celu ich opisania to „delikatny”. Umieszczona w środku sprężyna  jest naprawdę mocna, a zapięcie klipsa na dłoni (nie mówiąc o próbie objęcia nim samej skóry!) wywołało u mnie nieprzyjemny ból. Podejrzewam więc, że dla kota będzie to równie niemiłe doświadczenie.

Nie zawsze do klipnozy stosowane są te oryginalna zapinki. Bywa, że wykorzystuje się w tym celu duże klamry do papieru albo po prostu spinacze do prania. Jak widać do osiągnięcia efektu wcale nie jest więc potrzebny specjalny gadżet, ale to jakby inna sprawa… Wróćmy jednak do tematu.

Aby pokazać zasadę działania „klipnozy”,  proponuję wykorzystać dostępny powszechnie film: Cat Clipnosis | Outrageous Acts of Science.

Osoby, które wypowiadają się na  tym nagraniu także nawiązują do chwytania kociaka za kark przez matkę. Moje poważne wątpliwości wzbudza jednak to, o czym jest mowa później…

Zanim jednak przejdę do wyjaśnień poproszę Cię o odtworzenie nagrania raz jeszcze i uważne przyjrzenie się kotu w momencie, gdy na jego karu zapinany jest „spinacz”. Czy Twoim zdaniem ten kot jest zrelaksowany? Rozluźniony? Zadowolony? Czy taki wyraz twarzy ma Twój kot, gdy jest spokojny? Bo moim zdaniem odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi: NIE!* To, co badacze interpretują jako uspokojenie i tłumaczą relaksacją, dla mnie nosi znamiona zamierania – a więc jednej z 5 podstawowych strategii przetrwania (5F). Freezing to zachowanie, które przybierają koty w momencie zagrożenia! Koty zestresowane, przestraszone, które de facto próbują w ten sposób uniknąć pogorszenia własnej sytuacji. Dlaczego tak się dzieje? Już wyjaśniam.

Problem zagrożenia życia

Nawet jeśli we wczesnym „dzieciństwie” kocięta doświadczają noszenia przez matkę, to w późniejszym, dorosłym życiu, nagłe chwytanie za kark czy grzbiet oznacza coś kompletnie innego, a mianowicie atak ze strony drapieżnika. Przypominam w tym miejscu, że kot w naturze występuje w podwójnej roli: drapieżnika i ofiary, a ci, którzy na niego polują, są od niego więksi. Co to implikuje? Przede wszystkim atak z góry! Drapieżnik chwyta kota za kark czy grzbiet, po czy podrywa go z ziemi i, w przypadku psowatych, zaczyna nim potrząsać by zdezorientować swoją ofiarę a w konsekwencji – zabić!

Co więc oznacza sytuacja, gdy coś mocno chwyta kota za kark, a do tego jeszcze go unosi w górę? Jeden przekaz: ZARAZ UMRĘ! Zamieranie nie jest więc wyrazem relaksu i uspokojenia, tylko de facto paraliżem wynikającym z odczuwanego przez zwierzę strachu. Jedyne, o czy myśli kot w takim momencie to „Niech to się skończy!” a nie „Och, jak mi przyjemnie”.  I oczywiście ktoś może powiedzieć, że w tym momencie demonizuję całą sytuację, jednak tak to wygląda z poziomu atawistycznych reakcji ugruntowanych przez setki lat ewolucji.

Dlaczego nie podnosimy za kark dorosłego kota?

Powyższy wywód w moim odczuciu wyjaśnia w sposób logiczny i klarowny dlaczego nie powinniśmy podnosić kotów za kark. Jednak jest jeszcze jedna kwestia: niezwykle prozaiczna a jednocześnie notorycznie pomijana. MASA CIAŁA! Kiedy kotka stosuje tzw. chwyt matczyny, jej dziecko waży zazwyczaj kilkaset gramów. Maluch jest lekki, więc łatwo go unieść a całość tej procedury nie wywołuje specjalnego dyskomfortu. Kiedy jednak w ten sam sposób podniesiemy kota ważącego 5, 6 czy 8 kg, to nagle cały jego ciężar zawisa na jednym, małym skrawku skóry! To zwyczajnie boli!!!   I naprawdę nie wiem jak można nie zdawać sobie z tego sprawy!

Co zatem robić w sytuacjach trudnych? Np. w lecznicy, w której trzeba opanować kocie zachowania? Tak, w konkretnych przypadkach można chwycić za kark kota leżącego na stole, jednak najlepiej robić to dłonią, która pozwala nam na dostosowywanie siły chwytu do konkretnej sytuacji: gdy zwierzak jest spokojny, możemy poluzować uścisk, a gdy czujemy, że kot się napina, również możemy dać mu sygnał, że trzymamy go nieco mocniej. W dłoni mamy stałe wyczucie sytuacji, w klamrze – nie.

Źródło: https://www.wikihow.pet/Hold-a-Cat

Jeżeli natomiast musimy kota unieść w trzymaniu za kark, wówczas OBOWIĄZKOWO drugą dłoń wkładamy mu pod miednicę, i trzymamy kota dwiema rękami, a nie jedną!

Źródło: https://www.wikihow.pet/Hold-a-Cat

W razie potrzeby więcej i przytrzymywaniu kota w gabinecie weterynaryjnym można przeczytać tutaj: Jak przytrzymać kota u lekarza

I jeszcze jedno, na koniec. Chwyt za kark niczego nie „uczy”. Matka nie stosuje go żeby przekazać kociakowi, że robi coś „źle” (ma do tego inne, o wiele lepsze metody). To jest chwyt transportowy – tylko i wyłącznie! Więc nie daj sobie wmówić, że chwytając kota w ten sposób nauczysz go, że coś w jego zachowaniu Ci nie odpowiada. Pokażesz mu jedynie, że jesteś dla niego potencjalnym zagrożeniem, co może doprowadzić do zniszczenia jego zaufania wobec Ciebie. Zastanów się czy naprawdę na tym Ci zależy?

 

Podsumowanie

Z jednej strony daleka jestem od demonizowania chwytania kota za kark, bo samej zdarza mi się z tego rozwiązania korzystać. Robię to jednak zawsze z wyczuciem i rozsądkiem, dobierając moje działanie zarówno do sytuacji, jak i stanu, w jakim znajduje się zwierzak. Nie uważam natomiast, by trzymanie kota w ten sposób było „Złotym środkiem” na każdą sytuację, gdy zwierzak ma czelność mieć własne zdanie i sprzeciwiać się czemuś, co go spotyka. Nie uznaję też tej metody (zwłaszcza w podwieszeniu) jako chwytu groomerskiego, ułatwiającego pielęgnację sierści na brzuchu czy w pachwinach. Chwytanie za kark praktycznie zawsze niesie ze sobą element stresu. A tego w życiu, zarówno naszym jak i naszych zwierząt, powinno być jak najmniej.

tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk

*Tak, jestem świadoma istnienia badań oceniających klipnozę jako tzw. PIBI (pinch-induced behavioral inhibition), gdzie koty poddawane tym eksperymentom były ocenie pod kątem m.in. przyspieszenia oddechu, rytmu serca czy zjawiska zwężania źrenic, a ponieważ nie reagowały negatywnie uznano, że klipnoza jest ok. Jednocześnie badacze zastrzegli, że zjawisko klipnozy ma przynosić pozytywne skutki tylko u kotów spokojnych i zrelaksowanych, a u pobudzonych i zestresowanych nie działa (!). Dla mnie jednak w tym badaniu tkwi pewien błąd w założeniu – bo choć miło byłoby oceniać wszystkie reakcje behawioralne zwierząt na podstawie wymiernych parametrów fizjologicznych, to jednak doświadczenie uczy nas, że nie zawsze da się to zrobić. Gdyby tak było – świat behawioryzmu byłby o wiele prostszy…