fbpx

Co robić gdy zaginie kot?

Nawet w najlepszym domu zdarzają się wypadki, w wyniku których ukochany zwierzak znajduje się w obcym dla siebie, zewnętrznym środowisku. Bywa więc, że kontaktują się ze mną opiekunowie kotów niewychodzących, których zwierzaki właśnie zaginęły. Czasem to kwestia niedomkniętych drzwi, zamieszania przy wyjściu z budynku, czasem niezabezpieczonego okna lub balkonu. Czasem kota pcha ciekawość, a czasem zwyczajnie straci równowagę balansując na parapecie. Oczywiście chciałoby się od razu rzec, że „gdyby okna/balkony były zabezpieczone to nic by się nie stało”, ale nie zawsze jest to takie proste. Bywa przecież że siatka nie wytrzyma, że puści zabezpieczenie, że jednak wkradnie się te zupełnie losowy element któremu nie udało się zapobiec. Co wtedy? Wtedy trzeba zacząć działać. Oto kilka przydatnych informacji:

  1. Kot niewychodzący, który nagle znajdzie się na zewnątrz, zazwyczaj pozostaje w promieniu pół kilometra od domu. Jeśli nikt go celowo nie straszy lub jeśli zwierzak nie będzie uciekła przed jakimś zagrożeniem właśnie na takim terenie warto go szukać. Rzadko zdarza się, by kot wywędrował gdzieś dalej, zwłaszcza, gdy nie ma duszy eksploratora.
  2. Zagubiony kot jest przerażony – dlatego instynktownie szuka małej, ciemnej kryjówki (pod samochodem, w gęstych krzakach, w piwnicznym okienku, pod śmietnikiem). Chowa się tam i siedzi. Długo. Nawet 72 godziny. Nie je, nie pije nie wydala, strach paraliżuje go kompletnie. Dlatego szansa na znalezienie zguby w ciągu pierwszej doby czy dwóch jest dość niska bez namierzenia kryjówki, a to bywa skomplikowane.
  3. Kot, który wystarczająco mocno zgłodnieje, w końcu wyjdzie i zacznie szukać pożywienia. Nie zrobi tego jednak w środku dnia, lecz nad ranem (w miesiącach letnich w okolicach 4.00) lub późnym wieczorem, kiedy miejskie odgłosy cichną (23.00 – 24.00 lub później). W takich porach warto szukać zwierzaka, patrolując okolicę.
  4. Pomagają też dobrze skonstruowane ogłoszenia – tak papierowe, jak i zamieszczane w sieci lub rozsyłane do orgazniazacji pomagających kotom (fundacji, stowarzyszeń, schroniska – nie koniecznie tego najbliższego, ale tego, z którym dane miasto czy gmina ma podpisaną umowę n odbiór zwierząt. O tym jaka to placówka można uzyskać informację w urzędzie miasta lub gminy). Warto też poinformować okoliczne gabinety weterynaryjne, na wypadek, gdyby przyszedł do nich ktoś z kocią znajdą.
  5. Kot, który zobaczy opiekuna na ulicy, może go nie poznać. Mimo wielu lat spędzonych wspólnie zdarza się, że zwierzę zaczyna uciekać. Nie należy go wtedy natarczywie gonić, tylko podążać za nim, bo jest szansa, że odkryjemy gdzie zwierzak ma kryjówkę. A jeśli to się uda warto wrócić tam ze specjalistycznym sprzętem w postaci klatki-łapki i odławiać naszego zwierzaka tak, jakby był dziki.
  6. Dobrym pomysłem jest też przeszukanie okolicy pod kątem punktów dokarmiania kotów wolnożyjących lub bezdomnych. Tam można powiesić ogłoszenie dla osób dokarmiających (karmiciel doskonale zna swoje stadko i od razu widzi gdy pojawia się jakiś nowy stołownik) lub samodzielnie obserwować punkt licząc, że nasza zguba trafi tam w poszukiwaniu posiłku. W końcu koty to oportuniści żywieniowi i chętnie korzystają z wystawianych przez ludzi porcji jedzenia. Zwłaszcza, gdy nie są wprawnymi łowcami.
  7. Wizyta u lekarza weterynarii to podstawa po znalezieniu i złapaniu kota. Konieczna jest jak najszybsza ocena stanu zwierzaka i wdrożenie ewentualnych procedur medycznych, jeśli są potrzebne.
  8. Najważniejsze, to się nie poddawać. Warto też powiadomić wszystkie lokalne organizacje prozwierzęce – bo może akurat ktoś znajdzie naszego kota i zgłosi go tam jako kota bezdomnego? Zdarza się, że kota udaje się namierzyć po tygodniu, dwóch lub nawet po kilku miesiącach. Trzeba wytrwale chodzić, sprawdzać, patrolować. Bo póki nie mamy dowodu na to, że zwierzę nie żyje to zawsze jest nadzieja.

Taka historia o zaginięciu dotknęła kiedyś moją byłą fundacyjną podopieczną. Niewychodząca dorosła kotka wydostała się na klatkę schodową przez uchylone drzwi, a stamtąd na teren osiedla. Opiekunowie byli przerażeni, jednak się nie poddali. Kicię w 3 dobie od ucieczki zauważyła uczulona przez Opiekunów sąsiadka. Zwierzak siedział skulony pod krzakiem, blisko wejścia do budynku. Kontrola weterynaryjna wykazała, że była silnie odwodniona, ale poza tym nic jej nie dolegało. Chciałabym aby wszystkie tego typu historie tak się kończyły, choć wiem, że tak nie jest. Ale dla mnie to przykład że warto próbować…

Tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk