fbpx

„Historia kotów” – Madeline Swan

Część z Was pewnie wie, że behawioryzm nie jest moją pierwszą linią zawodową. Zanim postanowiłam zająć się zachowaniami kotów, ukończyłam 5-letnie studia magisterskie na Uniwersytecie Wrocławskim na kierunku Historia ze specjalizacją „Historia kultury”. Z tego powodu chętnie sięgam po wszelkie prace łączące moje dwie pasje: historię i koty. Z drugiej jednak strony patrzę na takie pozycje nieco bardziej krytycznym okiem, do czego, jako dyplomowany historyk, czuję się uprawniona. W efekcie tego czasem zdarza się, że spokojna popołudniowa lektura „dla przyjemności” zmienia się w historyczne śledztwo, które dla autora publikacji kończy się różnie. W tym przypadku skończyło się katastrofą….

Książka Madeline Swan ukazała się nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak Horyzont w 2015 roku (tłumaczenie: Miłosz Wojtyna) – nie jest to więc jakaś super nowość, ale mimo wszystko na rynku czytelniczym funkcjonuje od niedawna. Napisana we względnie chronologicznym układzie (od starożytności do czasów współczesnych) zbiera informacje, mity, legendy, opowieści i anegdotki o kotach żyjących w otoczeniu człowieka na przestrzeni wieków. Lekka miła i prosta lektura na jedno, maksymalnie dwa popołudnia. Są tam całkiem przyjemne fragmenty, czytane trochę jak dziecięce bajki do poduszki, jak np. ten:
„Jedna z ówczesnych [wczesne średniowiecze – przyp. aut.] celtyckich legend ludowych głosi, że w momencie narodzin Chrystusa w tej samej stajni pewna kotka powiła kocięta. Maria poprosiła wszystkie zwierzęta o pomoc w ukołysaniu Dzieciątka do snu, lecz żadne nie zareagowało. W końcu bury pręgowany kotek wczołgał się do żłóbka, zwinął się w kłębek obok małego Jezuska, a ten ukołysany delikatnym kocim mruczeniem zasnął. Mówi się, że Madonna w ramach podziękowania obiecała, że od tej pory wszystkie pręgowane kotki będą miały literę „M” na czole.”

Sympatyczne, prawda? Nie znałam tej legendy, ale bardzo mi się spodobała, choć osobiście nie przejawiam jakichś cieplejszych uczuć w kierunku biblijnych historii i wyrosłego na nich kultu (moją drugą specjalizacją jest „Historia Kościoła”). O ile jednak prawdziwość takich informacji nie ma specjalnego znaczenia dla całości wydźwięku pracy, bo to w końcu legenda, a nie fakt historyczny, to gorzej robi się w chwili, gdy autorka przechodzi do treści bardziej współczesnych.

W rozdziale „Słudzy Szatana – wieki prześladowań” pisze np. o historycznej publikacji Matthew Hopkinsa, XVII-wiecznego łowcy czarownic z Wielkiej Brytanii. Chodzi o „Odkrycia czarownic” (oryginalny tytuł: „The Discovery od Witches”) z 1647 roku. Autorka pokusiła się tu o bardzo pobieżny opis frontyspisu zawartego w tej pracy, wysnuwając jakieś absurdalne i kompletne nieuzasadnione wnioski dotyczące znajdujących się tam dwóch (sic!) czarownic oraz białego kota, który swoim zachowaniem miał teoretycznie ściągnąć śmierć na nie i na siebie. Tak się składa, że rzetelnej, opartej o źródła i prawidłowej metodologicznie analizy zarówno samej ilustracji jak i całego przedstawionego na niej zjawiska (a był to proces podejrzanej o czary Elisabeth Clarke, mieszkanki okręgu Essex) dokonał w pracy „Kot Czarownicy. Demon osobisty w Anglii wczesnonowożytnej” Paweł Rutkowski (s. 260-272) do której z pełnym przekonaniem odsyłam gdyby Czytelnik miał ochotę dowiedzieć się co NAPRAWDĘ znajduje się na ilustracji, a nie co się Pani Swan wydawało. Tym razem w oparciu o dokumenty, źródła historyczne i z odpowiednim warsztatem krytycznym.

Ale to nie koniec pomyłek. W rozdziale o kotach w literaturze i sztuce epoki romantyzmu autorka radośnie pisze o malarstwie słynnego francuskiego impresjonisty Edwarda Degasa, informując, że na jego obrazie „Orkiestra Opery Paryskiej” przedstawił muzyków jako koty. No i mamy kolejny błąd. Degas muzyków jak najbardziej namalował w postaci ludzi (co zresztą pamiętałam jeszcze z zajęć dotyczących podstaw historii sztuki, ale postanowiłam się upewnić). Za to muzyków jako koty przedstawiła w parodii tego obrazu Susan Herbert, która zresztą specjalizuje się w przerabianiu dzieł malarstwa światowego tak, by ukazanych tam ludzi zmieniać w koty. Czy autorka pomyliła artystów? Jeśli tak, to jest to nie lada wstyd. Jeśli nie, a jest to jakiś błąd w tłumaczeniu czy składzie, to nadal nie daje to najlepszego świadectwa tej publikacji.

Kolejny poruszający dla mnie punkt dotyczy pracy Karola Darwina. Konkretnie chodzi o zacytowany tam fragment dzieła „Ekspresja Emocji” (oryginalny tytuł: „The Expression of Emotions”), gdzie Darwin pisze o przyczynach, dla których koty ocierają się o swych opiekunów oraz o elementy otoczenia takie jak nogi krzeseł czy stołów. I o ile cytat z Darwina wydaje się być zgodny ze źródłami o tyle brak tam jakiegokolwiek komentarza. Darwin uważał bowiem, że kocie ocieranie się jest przetrwałym zachowaniem z okresu dzieciństwa, zupełnie pomijając kwestie komunikacyjnej wymiany zapachowej, tak ważnej dla tych zwierząt. I o ile zdaję sobie sprawę, że ta praca nie jest poradnikiem behawioralnym, o tyle miło byłoby jakkolwiek skomentować tę informację, aby czytelnik mógł poszerzyć swoją wiedzę, zamiast przyjmować nieprecyzyjne dane z pracy Darwina jako prawdę objawioną.

Podsumowując – książkę czyta się sympatycznie, ale jej wartość w kontekście przekazanych faktów historycznych pozostawia niestety wiele do życzenia. Zaznaczam, że nie sprawdzałam każdej informacji i anegdoty przytoczonej przez autorkę. To, co przedstawiłam powyżej, to dla mnie przykłady, które akurat rzuciły mi się w oczy podczas lektury. Jednak nie zdziwię się, jeśli inni czytelnicy, posiadający szerszą wiedzę w jakichś odmiennych dziedzinach, znajdą tam kolejne niedociągnięcia. Dlatego powiem tak: jeśli szukacie rozrywki na deszczowe popołudnie, to czytajcie śmiało. Ale jeśli potrzebne są Wam rzetelne informacje dotyczące historii kotów – polecam sięgnąć po inną pracę (np. po wspomnianą już książkę Pawła Rutkowskiego o angielskich familiariuszach, która dla mnie jest lekturą fascynującą).

Tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk

4 odpowiedzi na “„Historia kotów” – Madeline Swan”

  1. Witam, ja też jestem po studiach historycznych (także na UWr) i z bólem serca odhaczę lekturę z mojej wishlisty.
    Mam nadzieję, że na blogu pojawi się więcej książek, bo jako początkująca kocia mama, potrzebuje pomocy w znalezieniu rzetelnych opracowan, bo takich, mam wrażenie-jest jak na lekarstwo 🙂

      1. Pani poradnik kupiłam w pierwszej kolejności, stoi u mnie w honorowym miejscu 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.