fbpx

Kot to nie mały pies…

Są takie wpisy na tym blogu, które planuję z dużym wyprzedzeniem. Inne powstają pod wpływem chwili. Ten zdecydowanie należy do drugiej grupy i jest efektem pewnej internetowej dyskusji, w której przed momentem brałam udział. Niby wydaje się, że ludzie widzą różnicę pomiędzy kotem i psem i że nie trzeba tego jakoś specjalnie argumentować. Cóż – ostatnie wydarzenia pokazały, że jednak trzeba. A więc…

Rosie i psy

Poznajcie Rosie. Ta kotka mieszka w Kalifornii i jest szczęśliwym członkiem psiej rodziny. Maleńką sierotką zaopiekowała się Lilo, suka rasy Syberian Husky, pomagając w jej odchowaniu. Dzięki wspólnemu wysiłkowi ludzi i przybranej psiej mamy Rosie udało się uratować i stała się szczęśliwą członkinią psio-kociej rodziny. Uwielbia swoich psich towarzyszy i dzielnie bierze udział w ich aktywnym życiu.  Z resztą zobaczcie sami:

Rosie i jej psia rodzina – źródło: https://www.boredpanda.com/rosie-cat-grows-up-husky-mother-lilo/

Więcej informacji na temat Rosie, Lilo i pozostałych psów znajdziecie tutaj i tutaj.

Czy przez to, że Rosie mieszka z psami, że była wychowywana przez psa, że to właśnie psy stanowią jej społeczną grupę ona też stała się psem? Nie! Mogła przejąć pewne nawyki, pewne schematy zachowań, skopiować niektóre sposoby działania lub elementy komunikacji, ale to nie znaczy, ze przestała być kotem! Tak samo jako York, który mieszka w domu z kotami i zaczyna korzystać z kociej kuwety nie przestaje być psem! Jeśli komuś się wydaje, że tak się dzieje to ma rację – wydaje mu się.

Różne gatunki – różne potrzeby

Owszem – pomiędzy psami i kotami istnieje sporo podobieństw. Jednak jest też sporo różnic. I właśnie na tych różnicach chciałabym się skupić, bo ich zrozumienie jest kluczowe.

  • inna komunikacja – to pierwsza i podstawowa różnica. Kot macha ogonem gdy jest pobudzony lub zły, pies gdy się cieszy; kot bije łapami w ziemię aby odstraszyć zagrożenie, pies by zachęcić do zabawy; kot pokazuje brzuch gdy szykuje się do „ostatecznego ataku”, pies gdy okazuje uległość i poddaje się „przeciwnikowi” (odruch szczenięcy). Przykłady można mnożyć jeszcze długo, jednak wniosek ogólny jest jeden: nie można „czytać” różnych gatunków według tego samego klucza. Przyniesie to wyłącznie nieporozumienia i problemy. Dlatego z psem rozmawiamy po psiemu, z kotem po kociemu. Nie ma od tego odstępstw.
  • inna dieta – kot jest obligatoryjnym mięsożercą, w którego diecie dopuszcza się jedynie 5% udziału produktów pochodzenia roślinnego. Tymczasem pies ma genetycznie zwiększoną zdolność do trawienia węglowodanów pochodzących z roślin i w jego pożywieniu mogą one stanowić nawet 30% składu (bez szkody dla organizmu). Pies łatwiej przyswaja skrobię (zwłaszcza, jeśli jest ona poddana obróbce termicznej), więc jej odpowiednia obecność w diecie nie będzie szkodliwa. U kota natomiast jest ona całkowicie zbędna. Pies nie ma też tak wysokiego zapotrzebowania na taurynę jak kot, więc jej suplementacja z codziennym żywieniu nie jest aż tak istotna. Poza tym koty nie są zdolne do przekształcania Beta-karotenu w retinol (aktywną formę witaminy A), natomiast w organizmie psów taki proces zachodzi. Oczywiści eznów: różnic jest więcej, ale te przykłady pokazują, że żywienie musi być dopasowane do poszczególnych gatunków. Nie ma możliwości zdrowego żywienia kota karmą dla psów, choć już pies chętnie „dożywi się” kocim jedzeniem (karmy kocie zawierają więcej białek odzwierzęcych oraz tłuszczy, przez co są smaczniejsze). Nadal jednak na dłuższą metę nie będzie to dobre rozwiązanie.
  • inny proces socjalizacji – jeśli spojrzymy na zasady rządzące psim światem socjalizacji szczeniąt to zobaczmy, że wydawanie maluchów do nowych domów w wieku 8-9 tygodni jest w zasadzie normą. Wiąże się to z momentem, gdy szczeniak uniezależnia się pokarmowo od matki, jest w szczycie swojego okresu eksploracji i poznawania świata, a jednocześnie do głosu nie dochodzi jeszcze mechanizm lękliwości. Jest to więc najlepszy czas, by przenieść malca do nowego środowiska, rozpoczynając proces budowania więzi z nowymi opiekunami. Natomiast u kotów odebranie malucha kotce przed ukończeniem 12 tygodnia życia w większości przypadków poskutkuje w przyszłości poważnymi problemami behawioralnymi, mogącymi przybierać rozmaite formy (od choroby sierocej, przez zespól deprywacji sensorycznej, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne aż po agresję). Kocięta dłużej potrzebują kontaktu z matką i grupą rodzinną i trudniej przechodzą okres psychicznego odstawienia. Dlatego należy to uszanować i zadbać o ich dobro w tych pierwszych, kluczowych tygodniach.
  • inny cykl dojrzewania, a więc i kastracji – podczas gdy koty kastruje się stosunkowo wcześnie (kastracja wczesna następuje między 6 a 14 tygodniem życia, natomiast kastracja standardowa powinna mieć miejsce między 4 a 6 miesiącem, by uniknąć znaczenia u kocurów oraz przejścia przez pierwszą ruję u kotek), to u psów zabiegi te wykonuje się o wiele później. Wiąże się to nie tylko z fizjologicznymi różnicami w procesie dojrzewania, ale też z odmiennym trybem stabilizowania się psychiki. Zbyt wcześnie wykastrowany pies czy suka może w przyszłości wykazywać inne poważne zaburzenia, jak choćby problemy z lękliwością. Dlatego często czeka się do osiągnięcia stabilności emocjonalnej u zwierzęcia, by dopiero wtedy wykonać zabieg. U kotów jest odwrotnie: dojrzewanie płciowe następuje tak szybko, że nie ma mowy o czekaniu na zakończenie procesu dojrzewania psychicznego, który następuje w wieku ok. 2 lat. Co więcej – nie ma takiej potrzeby. Koty kastrowane wcześniej są łatwiejsze w „obsłudze”, gdyż hormony nie napędzają w nich  dodatkowo trudnych do kanalizowania instynktów (w tym instynktu płciowego oraz terytorialnego). Dlatego kastracja w pierwszym półroczu życia jest u kotów wskazana zarówno medycznie jak i behawioralnie.
  • inne zachowania łowieckie – psowate polują w grupie i w grupie się pożywiają (należy pamiętać, że u psa, w wyniku setek lat procesu udomowienia, zanikły 2 ostatnie ogniwa łańcucha łowieckiego w postaci rozszarpania i zjedzenia ofiary, a element ten pojawia się jedynie u zwierząt wtórnie zdziczałych). Stadne polowanie pozwala im na zabijanie większych ofiar, więc siłą rzeczy w posiłku też bierze udział więcej zwierząt. Koty (poza lwami, u których obserwuje się grupowe polowania) to z kolei samotni łowcy, wybierający niewielkie ofiary i pożerające je w samotności. Jedynie matka dzieli się posiłkiem z kociętami, gdy przestawia potomstwo na mięsną dietę. Dopiero od niedawna naukowcy zaczęli odnotowywać grupowe zachowania łowieckie pojawiające się u kotów mieszkających w miastach. Jest to jednak ewolucyjna nowość i nie można uznać tego za standard.
  • inne zasady społeczne – ponieważ, jak napisałam wyżej, koty nie polują wspólnie, nigdy nie pojawiła się u nich potrzeba wytworzenia czegoś, co jest tak charakterystyczne dla psów, a więc stałej hierarchii w grupie. O ile u psowatych na szczycie społecznej drabiny stoi „alfa”, a kolejne osobniki zajmują coraz niższe szczeble układu, o tyle u kotów mówimy o hierarchii czasowo-zmiennej, uzależnionej od dostępności zasobów oraz motywacji, która kieruje daną jednostką. Owszem, na czele kolonii zazwyczaj stoi jakaś starsza kotka (lub kilka kocic, wspólnie tworzących trzon kolonii o matriarchalnym układzie), jednak są to bardzo płynne relacje, które mogą ulegać zmianom. Zdarza się też, że po śmierci „seniorki” rodu kolonia się rozpada, a zwierzęta migrują w sobie tylko znanych kierunkach. U psowatych nie obserwujemy takiego zjawiska.
  • inne potrzeby interakcji – to zawiera się najlepiej w stwierdzeniu: „pies myśli że jesteś jego bogiem i całym sercem pragnie Ci służyć, kot uważa się za boga a Ciebie za swojego sługę”. Zupełnie inna jest relacja budowana przez psy i koty zarówno między sobą, jak i na linii człowiek-zwierzę. Psy (oczywiście te bez zaburzeń socjalnych) są praktycznie cały czas gotowe do interakcji i nastawione na spełnianie ludzkich zachcianek (na tym zresztą polega duża część treningu: pies chcąc zadowolić człowieka kombinuje jak najlepiej spełnić nasze żądania, a gdy mu się to udaje otrzymuje nagrodę, która wzmacnia zachowanie). Kot natomiast gatunkowo będzie nas miał w nosie, jeśli nie zadbamy o jego prawidłowe zsocjalizowanie w pierwszych tygodniach życia (a i wówczas nie zawsze jest to w pełni skuteczne). Kot nie będzie się zastanawiał jak może nas zadowolić. On wysunie listę własnych żądań i będzie czekał na ich spełnienie. Często mało cierpliwie…

Kot to nie mały pies…

I na odwrót – mały pies to nie kot. To dwa różne gatunki, z różną historią, genetyką, potrzebami, zachowaniami i sposobami patrzenia na świat. Nie można mierzyć ich jedną miarą, używać wspólnych uogólnień i traktować według jednego schematu. Oczywiście nie oznacza to, że pies i kot nie mogą zostać przyjaciółmi – wręcz przeciwnie, Rosie z początku tego wpisu jest tego najlepszym przykładem. Jednak odpowiedzialny opiekun wie jak dbać o swoje zwierzęta i zdaje sobie sprawę z konieczności odrębnego podejścia. A ja wszystkim psom i kotom właśnie takich odpowiedzialnych opiekunów życzę.

Tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk