fbpx

Ryby w diecie kota

Czas okołoświąteczny nieodmiennie w naszym kraju kojarzy się z rybami (choć mnie kojarzy się przede wszystkim z dręczeniem karpi, ale to inna sprawa…). Tym, którzy nad sprawą znęcania się nad żywymi rybami chcieliby się pochylić bardziej (zwłaszcza w ujęciu prawnym) polecam blog adwokatki Karoliny Kuszlewicz i jej artykuł „Jakie przepisy powołać, by chronić karpie?”, ja tymczasem przejdę do sprawy ryb w kocim żywieniu. 

Dlaczego ryby są zdrowe?

Chyba wszyscy wiemy, że jedzenie ryb określane jest przez wielu specjalistów z dziedziny żywienia jako coś zdrowego. Pytanie jednak brzmi – co KONKRETNIE jest w rybach takiego, że są one zdrowe – szczególnie dla kota? Tak, po części chodzi o to, że ryby są źródłem dobrego jakościowo i wysoko przyswajalnego białka (przykładowo dorsz, szczupak lub okoń zawiera 18 g białka na 100 g mięsa, łosoś bądź biały halibut 20 g białka na 100 g mięsa, a tuńczyk świeży aż 24 g białka na 100 g mięsa*). Jednak najważniejsze w składzie ryb są tłuszcze.

A konkretnie występujące w rybach w dużej zawartości dwa kwasy tłuszczowe z grupy Omega-3: eikozapentaenowy (EPA) i dokozaheksaenowy (DHA). Kwasy EPA i DHA działają przeciwzapalnie, wpływają na stan skóry i sierści, regulują ciśnienie i zmniejszają ryzyko wystąpienia chorób serca, wspierają odporność i pracę układu nerwowego, a do tego DHA jest niezbędny do prawidłowego rozwoju siatkówki oka i tkanki nerwowej (jego zwiększona ilość podnosi zdolność uczenia się). Kwasy tłuszczowe Omega-3 muszą być dodatkowo suplementowane w diecie kotów żywionych mięsem zwierząt karmionych paszami hodowlanymi i hodowanych w zamknięciu, gdyż dochodzi u nich do nadprodukcji kwasów Omega-6, co zaburza równowagę między tymi składnikami diety (dotyczy to przede wszystkim zwierząt karmionych BARFem). Kwasy Omega-3 są więc dodatkowym argumentem za tym, by sięgać po ryby tłustsze (choć oczywiście można je też podawać jako osobny suplement, według wskazań danego producenta lub zgodnie z przelicznikiem przy diecie BARF).

Dlaczego ryby są niezdrowe?

Niestety – jak to w życiu – jest też druga strona medalu. Okazuje się bowiem, że choć ryb wokół siebie mamy dużo (w Polsce ponad 120 gatunków, a łącznie ponad 31.000), to spośród tych wykorzystywanych spożywczo do kociej miski może trafić tylko ich wąska grupa. Dlaczego? Chodzi i dwa składniki zawarte w rybach – tiaminazę oraz triox.

Cytując za barferskim forum „Barfny Świat”**:
Tiaminaza to enzym występujący w surowych rybach, tiaminaza niszczy witaminę B1 (tiaminę). W diecie w której występują surowe ryby zawierające ten enzym, może spowodować niedobór B1 objawiający się zaburzeniami układu nerwowego, apatią, zmęczeniem, niewydolnością krążenia oraz zaburzeniami przewodu pokarmowego (bóle brzucha, wymioty, biegunka, brak apetytu). „Stwierdzono, że 450g surowego mięsa karpia inaktywuje 20.000 jednostek czystej witaminy B1 tj. taką ilość, jaka jest zawarta w 10kg drożdży” (za Władysław Herman, „Hodowla zwierząt futerkowych”). Co istotne tiaminaza nie niszczy witaminy B1 zawartej w drugim posiłku, jedynie tą w porcji, w której się zawiera (czyli nie mieszamy takich ryb z mięsem, a podajemy osobno, odpowiednio karmiony kot, pies czy fretka nie są wówczas narażone na niedobór B1).

Lista ryb wolnych od tiaminazy jest niestety dość krótka: Łosoś, Pstrąg, Węgorz, Halibut, Dorsz (i dorszowate), Szczupak, Okoń, Łupacz, Morszczuk, Flądra, Sola.

Niestety pozostaje jeszcze triox, czyli (znów cytat z forum): tlenek trójmetyloaminy – jest związkiem azotowym niebiałkowym (tzw. wyciągowym), który występuje w mięsie niektórych ryb morskich, powoduje on wiązanie żelaza w postać nie przyswajalną przez organizm, skutkuje to anemią i szeregiem objawów niedoboru żelaza. Podczas gotowania tlenek trójmetyloaminy przechodzi w trójmetyloaminę, która nie ma właściwości anemiotwórczych. 

Ryby zawierające triox to m.in: Czernik, Witlinek, Mintaj, Morszczuk i Łupacz. A zatem w przypadku dwóch ostatnich gatunków nie stosujemy ich w kocim żywieniu, bo choć tiaminazy nie mają, to triox już tak.

Aby łatwiej to sobie uporządkować proponuję wykorzystać grafikę z facebookowej grupy „O kotach – merytorycznie”, która zbiera wszystkie te informacje w jednym miejscu. A więc:

Część z Was (tych, czytających bardziej uważnie, zapyta teraz pewnie „a co z tuńczykiem?” Na żadnej z powyższych list go nie ma, a dla wielu kotów to nie lada przysmak. No więc tutaj sprawa wygląda jeszcze inaczej.

Według zagranicznych stron do których dotarłam (m.in. tu i tu) część ryb tuńczykowatych zawiera tiaminazę (m.in. tuńczyk pasiasty i tuńczyk żółtopłetwy). Zgodnie z informacjami zawartymi na drugiej z podlinkowanych stron tiaminaza ulega rozpadowi w procesie gotowania, tak więc tuńczyk jako ryba surowa w kociej diecie, w moim odczuciu, odpada. Pozostaje jednak drugi problem, jakim jest rtęć.

Otóż tuńczyk zalicza się do ryb drapieżnych, które zawierają duże dawki rtęci (metal ciężki odkłada się w ich mięsie), co potwierdziła w swoim raporcie  Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności. Należą do nich m.in. rekin, miecznik, marlin, tuńczyk, halibut, szczupak – zawartość rtęci sięga tam nawet rzędu 1 mg/kg. Dietetycy zalecają nie więcej jak dwie porcje ryb drapieżnych tygodniowo, a dla kobiet w ciąży i karmiących maksymalnie 100g na tydzień. nie mam natomiast danych o tym jaką dawkę mógłby przyjąć kot, by było to dla niego bezpiecznie. Dlatego też, na wszelki wypadek apeluję, by z tuńczykiem postępować ostrożnie i podawać go w niewielkich dawkach wyłącznie w postaci pokarmy przeznaczonego dla kotów – tuńczyk w postaci konserwy dla ludzi jest często silnie solony, co dodatkowo dociąża koci organizm i jest zupełnie niepotrzebne.

Co z pasożytami?

To kolejne pytanie, które czasami się pojawia. Czy kot może zarazić się pasożytami jedząc surową rybę? Odpowiedź brzmi: tak, tak samo jak człowiek, jednak proste środki ostrożności pozwalają na zminimalizowanie tego ryzyka.

Przede wszystkim większość pasożytów bytuje w przewodzie pokarmowym ryb – dlatego najlepiej podawać zwierzętom do jedzenia ryby wypatroszone, których wnętrzności zostały zawczasu usunięte (często dzieje się to zaraz po połowie). Jednak z informacji opublikowanych na stronie Morskiego Instytutu Rybackiego możemy się dowiedzieć, że część pasożytów wybiera na swoje miejsce bytowanie lub migruje do mięśni. Są to nicienie (a w zasadzie ich larwy), które atakują m.in. ryby bałtyckie, w tym dorsza. Według specjalistów z MIR rozwiązaniem jest w tym wypadku albo obróbka termiczna, albo mrożenie (niestety na stronie brak informacji o wymaganej temperaturze lub czasie tego mrożenia – być może chodzi tu o tzw. mrożenie głębokie, czyli w przedziale między -18 a -30 stopni Celsjusza***, którego raczej domowa zamrażarka nie osiągnie). Więcej o cyklu rozwojowym nicieni rybich oraz o tym co zrobić jeśli trafimy na „rybę z robakami” można przeczytać tutaj.

Witamina D

Czasami można też spotkać się z informacją, że ryby są dobrym źródłem witaminy D. Cóż, jest to typowa półprawda. Owszem, witamina D występuje w rybach, ale przede wszystkim w ich wątrobach, dlatego by dostarczać jej duże ilości trzeba by spożywać (lub podawać kotom) dokładnie ten organ. To jednak nie jest wcale takie proste biorąc pod uwagę: A) trudną dostępność, B) ryzyko pasożytów, opisane powyżej. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest korzystanie z gotowego suplementu w postaci dobrej jakości tranu (np. z wątroby dorsza), podawanego zwierzęciu w odpowiedniej, określonej dobranej do jego zapotrzebowania dawce.

Ości

To już chyba ostatni temat, o którym chciałabym wspomnieć. Jak w końcu dać tę rybę – jako wypatroszoną tuszkę czy jako filet? Ze skórą czy bez? Czy kot może zadławić się ością? No cóż – może, tak samo jak chrząstką czy większym kawałkiem karmy. Wiele zależy tu od zwierzęcia. Jeśli mamy prawdziwego rybiego maniaka, który rzuca się na podany kawałek i nie patrzy na nic po drodze byle tylko połknąć go jak najszybciej, to sugerowałabym raczej korzystać z filetów. Jeśli jednak nasz kot ładnie gryzie podany mu pokarm, można swobodnie zostawić mu większy kawałek ryby ze skórą i drobnymi ośćmi, pilnując tylko czy wszystko idzie zgodnie z planem. W końcu, choć ryba nie należy do podstawowego repertuaru kocich ofiar (pamiętamy, że kot to zwierzę pustynne, a o ryby na pustyni ciężko), to jednak zdarza się, że w warunkach zewnętrznych kot rybę złapie. I wtedy nikt mu jej nie filetuje przed posiłkiem…

Podsumowanie okolicznościowo-świąteczne

Jeśli w wigilijny wieczór zechcesz podzielić się ze swoim kotem kawałkiem ryby – zrób to mądrze. Nie dawaj zwierzęciu niezdrowego, smażonego (lub nawet surowego) karpia, który być może dla Ciebie jest elementem czegoś na kształt tradycji (pamiętajmy, że karp wigilijny to „wynalazek” epoki PRL-u), ale dla niego to po prostu nieodpowiedni pokarm. Zadbaj więc wcześniej o dobrą, rybną puszkę (np. wysokiej jakości filetówkę, serwowaną od czasu do czasu jako przysmak) i poczęstuj nią kota, lub też wydziel mu kawałek kupionej wcześniej, odpowiedniej dla niego ryby. Święta świętami, ale pamiętajmy, że o zwierzęta dbamy cały rok.

* Dane o zawartości białka w mięsie ryb pochodzą z Barfnego Kalkulatora.
** Informacje z forum Barfny Świat pochodzą z wątku „Ryby„.
*** Informacje o procesie chłodzenia i zamrażania mięsa dostępne są tutaj.
Reszta stron, z których pochodzą dane, została podlinkowana w tekście.

tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk

16 odpowiedzi na “Ryby w diecie kota”

  1. mam kotke ktura jadła tą samą rybie saszetki od 2 miesięcy bez przerwy po którymś razie strasznie rozbolał ją brzuch teraz moźe jeść tylko suchą karme pomóźcie!!!

    1. W takiej sytuacji wskazana jest konsultacja z zoodietetykiem – sucha karm to żadne rozwiązanie, bo jest szkodliwa metabolicznie i niezgodna z naturalnym zapotrzebowaniem żywieniowym kota jako obligatoryjnego mięsożercy i surojada ze zredukowanym poczuciem pragnienia.

  2. Czy w takim razie dieta kota może byc oparta na wysokiej jakosci mokrej karmie z zawartością ryb np. łososiem, pstrągiem? Czy powinnien to byc tylko dodatek do diety? Moje koty w trakcie przestawiania na mokrą karmę zaakceptowały tylko tybie puszki i taki tylko dostają.

      1. Moja kotka ma alergię pokarmową, przez trzy lata jadła wyłącznie wysokiej jakości (Feringa) puszki z jagnięciną i królikiem ale niestety znowu zaczęła się drapać. Kupiłam na próbę puszkę z łososiem (również Feringa, super skład) i jej zasmakowała więc chciałam jej podawać wyłącznie ten rodzaj karmy na czas diety eliminacyjnej a może w ogóle na stałe (przy kotach z alergią lepiej jest podawać wyłącznie jeden rodzaj mięsa żeby potem w razie czego można było przeprowadzić dietę eliminacyjną podając zupełnie nowe mięso). Teraz się zastanawiam czy to dobry pomysł. Jest to karma bytowa więc uznałam że tak, ale jak czytam że kocia dieta nie powinna bazować na rybach to głupieję… czy powinnam znaleźć inne mięso które jej zasmakuje i z nim robić dietę eliminacyjną?

        1. Dzień dobry.
          Przede wszystkim chciałabym zacząć od zdementowania pewnego błędu, który wkradł się w Twój komentarz:
          „przy kotach z alergią lepiej jest podawać wyłącznie jeden rodzaj mięsa żeby potem w razie czego można było przeprowadzić dietę eliminacyjną podając zupełnie nowe mięso” – no nie do końca na tym polega dieta eliminacyjna i nie do końca jest to dobra droga także z powodu tego jak organizm kota jest skonstruowany. Kot to zwierzę neofilne z szerokim repertuarem ofiar w diecie. Dieta eliminacyjna zakłada ustalenie konkretnych, niealergizujących białek, ale nie oznacza tym samym, że kot ma jeść tylko 1 rodzaj białka na stałe (no chyba, że na wszystkie inne jest uczulony, to wtedy jest to przymusowe wyjście). Przy diecie eliminacyjnej dobrze jest wyłuskać minimum 3-4 białka, które kot może jeść naprzemiennie, gdyż dieta oparta przez czas dłuższy tylko na 1 rodzaju białka potrafi doprowadzić do… wtórnej alergizacji właśnie na to białko! Dlatego ja mich pacjentów zwykle prowadzę na takiej ilości białek (o ile jest to możliwe) i efekty mam dobre.
          Ryby faktycznie nie są naturalnym pokarmem kota jako zwierzaka pustynnego, jednak karmy zbilansowane i wysokomięsne mają tak skomponowany skład, by kot mógł je jeść bezpiecznie. Stąd też sama obecność łososia w diecie z mojego punktu widzenia nie jest problemem. Bardziej pochyliłabym się jednak nad kwestią określenia kolejnych, dobrych dla zwierzaka białek, by nie utknąć na typowej monodiecie. Powodzenia i dużo zdrowia.

          1. Hmm, okej, to tego nie wiedziałam, dziękuję za wyjaśnienie. W sumie można powiedzieć że przez te trzy lata jadła trzy rodzaje mięsa – królika, jagnięcinę i okazjonalnie dawałam jej tuńczyka jako przysmak.
            Ale rozumiem że na początku przez dwa trzy miesiące mogę jej dawać jeden rodzaj białka (łosoś) a następnie wprowadzić kolejne żeby kontrolować co ją uczula a co nie, prawda?
            Mam jeszcze pytanie – czy jeśli teraz przez najbliższe dwa tygodnie będę jej jeszcze dawała starą karmę z jagnięciną na którą najpewniej jest uczulona, to coś jej się stanie? Bo mam jeszcze puszek na dwa tygodnie a to jest mega drogie i myślałam żeby jednak to wykorzystać ale nie wiem czy jej nie zaszkodzę…
            Wiem też że na monodiecie nie powinna dostawać niczego innego – przysmaków itp. Ale zaczęłam się zastanawiać… co z pastą do zębów? Bo w sumie to ją przecież zjada, nie przepłukuje jamy ustnej jak człowiek. A muszę codziennie szczotkować jej zęby (oczywiście kocią pastą, żeby nie było wątpliwości :D) bo ma paradontozę. Czy jest możliwe by uczulała ją pasta do zębów???

          2. na początku przez dwa trzy miesiące mogę jej dawać jeden rodzaj białka (łosoś) a następnie wprowadzić kolejne żeby kontrolować co ją uczula a co nie, prawda? – Tak, minimum 12 tygodni na jednym białku a potem co ok. 6 tygodni wprowadzanie kolejnego.

            Czy jeśli teraz przez najbliższe dwa tygodnie będę jej jeszcze dawała starą karmę z jagnięciną na którą najpewniej jest uczulona, to coś jej się stanie? Bo mam jeszcze puszek na dwa tygodnie a to jest mega drogie i myślałam żeby jednak to wykorzystać ale nie wiem czy jej nie zaszkodzę… – nie podawać. Odsprzedać albo przekazać potrzebującym kotom. Nie wystawiać organizmu na alergen świadomie, bo to pogorszy jego stan.

            co z pastą do zębów? Bo w sumie to ją przecież zjada, nie przepłukuje jamy ustnej jak człowiek. A muszę codziennie szczotkować jej zęby (oczywiście kocią pastą, żeby nie było wątpliwości :D) bo ma paradontozę. Czy jest możliwe by uczulała ją pasta do zębów??? – tak, jest to możliwe jeśli w paście jest białko. Można przejść na linię preparatów bezbiałkowych, np. produkty z linii Oral z Vetfood.

          3. Dzień dobry, mam jednak jeszcze jedno pytanie. Co z pastą odkłaczającą na diecie eliminacyjnej? Planowałam jej nie podawać ale moja kotka strasznie się zakłacza (nie pozwala się wyczesać a trawy nie chce za nic jeść) i nie wiem czym ją zastąpić. Koleżanka weterynarz doradziła mi parafinę ale nie chcę podawać kotu non stop parafiny tym bardziej że zachłyśnięcie nią podobno może być śmiertelne w skutkach dla kota… Dzisiaj na dywanie znalazłam zwróconego kłaka który przypomniał mi skutecznie o tym problemie. Co Pani doradza w takiej sytuacji?

          4. Albo świeżą kocią trawę, albo Anti hairball z Vetfood (jest w nim białko, ale hydrolizowane, więc nie powinno dawać reakcji alergicznej). Absolutnie NIE WOLNO PODAWAĆ PARAFINY DO PYSKA! Źle liana może doprowadzić do zachłytowego zapalenia płuc i śmierci, a w jelitach obkleja kosmki jelitowe i utrudnia prawidłowe wchłanianie substancji odżywczych nawet przez 3 miesiące od jednokrotnego podania. Wlewanie w kota parafiny to wiedza sprzed 30 lat – nieaktualna i groźna!

          5. O matko a ja wczoraj podałam, dopiero później o tym przeczytałam… mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze. Więcej tego nie zrobie! Czytałam Pani wpis o zaklaczenie i widziałam ze poleca Pani także oleje zwierzęce. Moze dobrym pomysłem byłby tu olej z łososia? Skoro i tak jest teraz na łososiowe monodiecie…? Tylko nigdzie nie znalazłam informacji jakoby był polecany na klaki. Ale jeśli by miał działać to byłoby ekstra bo za to widziałam ze dobrze działa na sierść a to sie teraz przyda bo troche jej pod noskiem wylinialo jak zawsze kiedy ma objawy alergii biedactwo 🙁

          6. Dziękuję Pani bardzo! Przeraziła mnie ta parafina jak wczoraj sie zastanowiłam czy to aby dobry pomysł i przeczytałam… No cóż dobrze ze w ogole to odkryłam zamiast karmić kota trucizną. Mam nauczkę ze wszystko trzeba sprawdzać. Pozdrawiam!

Możliwość komentowania została wyłączona.