Izolacja to bardzo ważny element, który trzeba czasami zastosować w kocim świecie. Jej funkcją nie jest karanie a samo działanie nie wyrządza zwierzęciu krzywdy – wręcz przeciwnie,t sposób na uspokojenie i wyciszenie emocji. Niemniej opiekunom wciąż trudno jest to zrozumieć. O co więc w tym wszystkim chodzi?
Z pojęciem izolacji kota najczęściej można spotkać się w kontekście procesu zapoznawania ze sobą zwierząt, czyli tzw. socjalizacji z izolacją (więcej na jej temat można przeczytać w moim wpisie tutaj). Celem jest stopniowe przygotowywanie zwierząt do dzielenia jednego terytorium, bez narażania ich na zbędny stres. To bardzo dobra metoda, którą zawsze warto wdrożyć, jeśli w domu ma się pojawić nowe zwierzę (nie tylko kot, ale też np. pies, choć wtedy działania muszą być nieco zmodyfikowane). Niemniej do izolowania kotów są także inne wskazania.
Zanim jednak przejdę do dalszych szczegółów chciałabym odpowiedzieć na pytanie, które zapewne zada sobie większość czytelników: po co w ogóle to wszystko? Po co kota zamykać? Czyż nie lepiej dać mu możliwość samodzielnego „rozgryzienia” sytuacji? Otóż: nie. Koty to zwierzęta o delikatnej i złożonej psychice, bardzo podatne na czynniki stresowe. Ich rola w świecie jest też mocno skomplikowana, ponieważ są nie tylko małe gabarytowo (a więc relatywnie wiele rzeczy im zagraża) ale też występują w podwójnej roli: drapieżnika i ofiary jednocześnie. Są więc przez to narażone na ataki z zewnątrz, a z racji faktu, iż same też muszą polować by przeżyć, sprawność fizyczna jest dla nich kluczowa. Dlatego też koty gatunkowo są ostrożne i nieufne wobec nowości (również w kontaktach społecznych), gdyż taka „nowość” może się przy bliższym kontakcie groźna, a to wcale dobrze nie wróży. Dlatego też taka sytuacja może wywoływać w zwierzęciu stres. A ten jest u kotów zjawiskiem specyficznym.
Każdy żywy organizm jest wystawiony na bodźce stresowe – jest to element życia i nie da się go uniknąć (począwszy od tzw. stresu fizjologicznego, który pojawia się w każdym momencie, w którym organizm nie znajduje się akurat w stanie idealnym, po stres psychiczny, związany z podejmowaniem decyzji, rozwiązywaniem problemów czy dążeniem do spełnienia potrzeb). Różne są natomiast sposoby, w jaki mózg i ciało radzą sobie ze stresem.
U kotów bardzo często wykorzystywany jest wówczas mechanizm unikania – zwierzę, by uniknąć konfrontacji, wycofuje się z nieprzyjemnej dla niego sytuacji, dzięki czemu obniża ryzyko powstania negatywnych konsekwencji. Czasem przecież lepiej poszukać sobie innego miejsca do polowania niż musieć wygrać bójkę z drugim kotem o ten konkretny fragment łowieckiego rewiru. Jednak gdy do sytuacji konfliktowej dochodzi w domu, na zamkniętej przestrzeni – co wtedy? Kot często nie ma możliwości oddalenia się na taki dystans, który zapewni mu komfort i wyciszenie. A jeśli nie ma wyciszenia – stres narasta…
Narastający poziom stresu, który nie jest rozładowywany, ulega nawarstwieniu. I nie mam tu na myśli jedynie rosnącego psychicznego napięcia (które w swoich skutkach potrafi być bardzo groźne), ale także aspekt fizjologiczny. Na pewno nie jest Wam obce pojęcie „hormony stresu”. Są to substancje chemiczne uwalniane w organizmie pod wpływem napięcia. Ich miejscem powstawania są nadnercza, a zaliczamy do nich:
- adrenalinę,
- noradrenalinę,
- kortyzol.
Adrenalina i noradrenalina są uwalniane do krwiobiegu w początkowej fazie działania stresora na organizm, natomiast kortyzol pojawia się, gdy stres utrzymuje się powyżej 10 minut (przykład: spadające z hukiem na podłogę klucze wywołają jedynie wyrzut adrenaliny, ale już długotrwała praca wiertarki czy ujadanie psa sąsiadów pobudzi organizm do produkcji kortyzolu). Oczywiście w normalnych warunkach hormony te są potrzebne i są jednym z mechanizmów pomagających w przetrwaniu: zwiększają ciśnienie krwi, podnoszą chwilową wydajność organizmu (wspomagając ucieczkę lub walkę), wyostrzają zmysły. Po ustaniu stresora organizm je metabolizuje i wszystko wraca do normy. A co jeśli stresor nie ustaje? No właśnie…
Kluczową informacją, jaką należy zapamiętać w kontekście obecności hormonów stresu w organizmie jest to, że podlegają one kumulacji. Oznacza to, że jeżeli kot nie ma czasu ochłonąć, to ilość substancji hormonalnych w jego ciele będzie rosła. Wraz z nią będzie też rósł poziom pobudzenie, natomiast obniżeniu ulegnie próg, po przekroczeniu którego kot będzie przesadnie reagował na wszystko, co związane ze stresorem, a z czasem nawet na najmniejsze zmiany w otoczeniu. Krótko mówiąc: będzie bardzo łatwo tracił psychiczną stabilność, co może objawiać się nawet silnymi przejawami agresji (w stosunku do innych, ale też do siebie). Ponadto hormony stresu u kotów są bardzo wolno metabolizowane – przy silnym bodźcu stresowym podwyższony poziom adrenaliny może utrzymywać się we krwi nawet przez 2 tygodnie! A jeśli w ciągu tych dwóch tygodni kot znów spotka się z czymś, co go zdenerwuje – stężenie się podniesie…
Utrzymujący się wysoki poziom hormonów stresu to nie tylko obciążenie psychiczne dla kota, ale także zagrożenie dla zdrowia. Nie od dziś wiadomo, że długotrwałe napięcie psychiczne wpływa negatywnie na zdrowie tych zwierząt. Mamy całą grupę chorób (ze słynnym Idiopatycznym Zapaleniem Pęcherza Moczowego na czele), które mają właśnie podłoże psychogenne i wiążą się z brakiem psychicznego komfortu. Bardzo często u zwierząt zestresowanych obserwuje się spadek odporności ogólnej, który pociąga za sobą różnego rodzaju problemy: z drogami oddechowymi, oczami, skórą, przewodem pokarmowym itd. To właśnie efekt nagromadzenia kortyzolu, który w wysokim stężeniu osłabia układ immunologiczny. Jeśli nic z tym nie zrobimy u kota mogą rozwinąć się bardziej skomplikowane schorzenia, włącznie ze zmianami o charakterze nowotworowym. Z kolei wysoki poziom noradrenaliny wywołuje zwiększone poczucie łaknienia, co prowadzi to zjawiska „zajadania stresu” i jest prostą drogą do problemów z nadwagą i otyłością. Oczywiście przykłady można mnożyć dalej, ale nie o to tu chodzi. Chodzi o to, by zrozumieć, jak kluczowa jest w całym tym zamieszaniu rola izolacji.
Otóż izolacja pozwala ODCIĄĆ KOTA OD STRESORA, przerywając tym samym łańcuch ciągłego pobudzania i kumulowania się negatywnych emocji. Daje zwierzęciu szansę na złapanie oddechu, odpoczynek, opanowanie, ale także przemetabolizowanie tego, co w organizmie zostało nagromadzone. Oczywiście jej zakres i czas trwania zależy od konkretnej sytuacji, jednak ja zazwyczaj korzystam z dwóch podstawowych rodzajów izolacji:
- izolacja chwilowa – jest przydatna w momencie, gdy kot wpada w bardzo silne pobudzenie emocjonalne i nie da się go wyciszyć standardowymi działaniami takimi jak rozproszenie i przekierowanie uwagi (np. mocno nakręca się na polowanie i z powodu nagromadzenia emocji przestaje je kontrolować, przenosząc w nieprawidłowy sposób zachowania łowieckie na inne zwierzęta lub ludzkich domowników). W takich sytuacjach najlepiej odciąć zwierzę od bodźca na krótki czas (np. umieszczając je w osobnym pomieszczeniu pozbawionym elementów wtórnie pobudzających), dać mu ochłonąć i po chwili wrócić do normalnej interakcji – taka izolacja zazwyczaj nie trwa dłużej niż 20 minut i ten czas wystarcza kotu na wyciszenie.
- izolacja przedłużona – najczęściej pojawia się wtedy, gdy problem dotyczy jakiejś formy relacji społecznych, a kot zmaga się z nim albo od dłuższego czasu, albo w bardzo dużym natężeniu. W takiej sytuacji rozdzielenie jest niezbędne i musi trwać dłużej – za podstawowy okres przyjmuję wówczas 2 tygodnie, a więc czas potrzebny do przemetabolizowania hormonów skumulowanych w organizmie, licząc od ich ostatniego wyrzutu. Oczywiście jest to pewne ogólne założenie, które może podlegać indywidualnym modyfikacjom.
Zdarzają się też sytuację, w których konieczna jest izolacja długotrwała – dotyczy to zazwyczaj zwierząt silnie straumatyzowanych, które dodatkowo np. uległy wypadkowi, przechodzą rehabilitację, ciepią na przewlekłe i zaawansowane choroby lub doświadczyły w życiu czegoś tak strasznego, że ich psychika jest dosłownie w rozsypce. Wówczas taki kot często potrzebuje odosobnienia po to, by nie musiał radzić sobie z dodatkowymi psychicznymi wyzwaniami, aż sam nie uporządkuje własnego świata. Są to już jednak przypadki skrajne, przy których pomoc behawiorysty (często współpracującego ściśle z lekarzem weterynarii) jest nieodzowna.
Przy izolacji przedłużonej ważne jest, aby pamiętać, że naszym zadaniem jest izolowanie kota od konkretnego elementu, o którym wiadomo, że wywołuje w nim niepożądane rekcje. Jeśli zatem wiemy, że zwierzak źle reaguje na towarzystwo jednego z domowników, to nie znaczy, że inne osoby nie mogą go odwiedzać w jego strefie. Eliminujemy natomiast kontakt z tą osobą, z którą kot ma problem. W przypadku konfliktu ze zwierzętami zalecane jest raczej uogólnienie kontaktów na cały gatunek (przynajmniej w pierwszym etapie, korzystając z zasady generalizacji). Jeśli więc kot „pokłóci się” z innymi kotami, ale w domu jest też pies, z którym konfliktu nie ma, to po kilku dniach przeznaczonych na uspokojenie można podjąć próbę zaproszenia psa do kociej strefy odizolowania, oczywiście obserwując bardzo uważnie reakcje zwierząt. Ważne jest też, aby izolacji przedłużonej nie kończyć nagle, zwykłym otwarciem drzwi i połączeniem obu stref bez etapu przejściowego. Zdecydowanie lepiej sprawdza się wprowadzenie przynajmniej części elementów z procesu socjalizacji z izolacją, takich jak: wymiana zapachowa poprzedzająca spotkanie, zamiana terytoriów czy stopniowe kontakty pod kontrolą. Szkoda byłoby przecież popsuć to, co udało się osiągnąć podczas wcześniejszego etapu pracy.
Często przy wysokim poziomie stresu u kotów zdarza mi się wspomagać zwierzaka w czasie izolacji dodatkowymi środkami takimi jak syntetyczne feromony lub uspokajające suplementy diety. Jeśli jednak nie ma do nich dostępu to i tak sama izolacja może sporo wnieść, choć może wówczas potrwać nieco dłużej. Najważniejsze jest jednak to, by opiekun kota zrozumiał i zapamiętał, że tak długo, jak poziom emocji u zwierzaka nie opadnie i nie dojdzie do wyciszenia, bardzo często nie ma szans na podjęcie jakiejkolwiek sensownej i efektywnej pracy nad poprawą kociego samopoczucia i zachowania. A tego bardzo często nie sposób osiągnąć bez etapu izolacji.
Wszystkich, których szerzej zainteresowała tematyka stresu u kotów, odsyłam do pracy Elin Netti Hirsch pod tytułem „Feline Stress”, z którą można się zapoznać tutaj.
Tymczasem proszę i apeluję – nie bójcie się izolować swoich kotów zwłaszcza, jeśli doradza to specjalista, który przeanalizował przypadek Waszego zwierzaka. To nie jest dla kotów kara, tylko sposób na wyciszenie i powrót do równowagi. A przecież my, behawioryści, działamy w imieniu Waszych zwierząt, chcąc im pomóc, a nie zaszkodzić…
Tech. wet. Małgorzata Biegańska-Hendryk
Czytam pani artykuły z wielkim zainteresowaniem.Mam problem z moimi kotkami.Przez przypadek wywołałam sytuację kryzysową.Dziewczyny są razem 4 lata.Starsza ma 10 lat młodsza 4.Przez nieuwagę nadepnelam starszą.Ta przestraszyla sie uciekajac w kierunku mlodzszej,ktora uznala to za atak.Doszlo do okropnej bijatyki.Od tej pory wojna. Sa w tej chwili osobno.3,08.mialy strylizacje.Czekam na poprawe.Feromony, kropelki,syrop na wyciszenie…Jak dlugo je izolowac?Kiedy łaczyc?czy maja szanse byc razem?Nie wyobrazam sobie szkania domu …
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na powyższe pytania nie widząc kotów. To zbyt delikatny i poważy problem, by próbować rozwiązywać go przez internet (taka próba mogłaby zaszkodzić zwierzakom, a na to, ze względu na odpowiedzialność zawodową, nigdy się nie zgodzę). Najlepszym rozwiązaniem, jakie mogę Pani doradzić, jest zaproszenie do domu specjalisty, który oceni stan napięcia u zwierząt i dobierze program pracy indywidualnie do sytuacji.
W Czestochowie jest problem z behawieystami kocimi.Szukam.
Niestety wiem, to trudny rejon pod tym względem. Ale nadal – tak byłoby najlepiej 🙁
Dwa dni temu w naszym domu pojawił sie nowy kot (4 miesiące). Przed jego przyjazdem zamknęłam naszą starszą kotkę (4 lata) w sypialni ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Mały został wypuszczony na mieszkanie, bez problemu się zaaklimatyzowal. Niestety, kiedy weszlam do naszej kotki i tylko poczula jego zapach to zwariowała. Zaczęła dosłownie wrzeszczec na mnie gotowa do ataku, syczac. Jak widać system obronny zadziałał świetnie, bo przerażona uciekam z sypialni. To samo się stało kiedy wszedł do sypialni mój mąż. Nastepnego dnia kupiłam feromony Feliway w formie wtyczki do kontaktu i już po godzinie mężowi udało się kotkę pogłaskać i wziac na ręce. Ja po kolejnych 2h próbowałam do niej wejść to zaczęła znowu wyć na mnie, chociaz odrobine mniej agresywnie niz poprzedniego dnia. Myślę że błędem bylo zamykanie starej kotki w sypialni a puszczenie nowego kota na mieszkanie. Czy wg Pani mamy próbować je zamienić lokalizacjami? Zeby kotka mogla znowu oznaczyć sobie terytorium w mieszkaniu? Czy lepiej dalej ja izolować? Jak mogę jej pokazać, że nie boję się jej agresji, jeśli by ta się wobec mnie cały czas ujawniała? Z góry dziękuję za pomoc!
Zdecydowanie ma Pani rację – zamknięcie kotki było błędem, bo to nowy a nie stary kot powinien być w izolacji. Teraz ciężko mi powiedzieć jak to skutecznie odkręcić, ale myślę, że chyba jednak spróbowałabym oddać koteczce jak najwięcej jej terenu, stosując jednocześnie wszelkie możliwe formy łagodzenia stresu (z suplementacją wyciszającą włącznie, ale koniecznie BEZ WALERIANY w składzie, bo ta potrafi nasilać zachowania ze spektrum agresji). Zdecydowanie polecam też tekst z tego bloga o socjalizacji z izolacją (dział: „Zachowanie”). Obawiam się, że czeka Was długa praca…
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Sprobujemy dzisiaj zamienić koty miejscami. Czy poleca Pani jakiś konkretny suplement wyciszającący?
Jak mogę pokazać kotce, że nie akceptuję jej agresji wobec mnie? Jakieś konkretne zachowanie jest wskazane? Bo przypuszczam, że ucieczka z pokoju nie jest najlepszym sposobem.
Niestety nie podejmę się dobierania suplementów ie widząc kota. Co do strategii reagowania również powinien wypowiedzieć się ktoś na miejscu – tak byłoby najlepiej…
Dzien dobry, w domu rezydent 2 letni, zadoptawalam 6 miesiecznego kota ze schroniska. Koty byly odizolowane calkowicie przez 6 dni, potem wymiana zapachow, potem wejscie na teren drugiego kota, nastepnie pierwsze spotkanie pod moim nadzorem na krotki czas az do calkowitego dopuszczenia gdyz nie bylo syczenia, agresji itd. Pierwsze kilka dni koty wykazywaly zaiteresowanie sobą, wąchały sie , bylo ok. Po okolo 4-5 dniach zaczely sie atakowac, adopciak obecnie spi w łazience zamkniety. Kotu przyjmują obecnie zylkene oraz w kontakcie feliway. Niestety poki co bez zmian. Prosze o radę co ewentualnie jeszcze zrobic. Szkoda kotkow bo z osobna kazdy wspanialy.
Najlepiej skontaktować się z behawiorystą, który przyjedzie i ceni sytuację na miejscu. Wnioskowanie z tak skąpego opisu to generalnie wróżenie z fusów, więc nic konkretnego nie jestem w stanie doradzić. Ale podejrzewam, że zbyt szybko połączyliście koty i to było źródłem problemu.
Pozdrawiam